piątek, 23 stycznia 2009

..........

Podeszła, by zapytać o zakres materiału, który powinna opanować, aby zaliczyć I semestr. Nie została sklasyfikowana ze względu na nieobecności. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy spisywać kontrakt. Po kilkunastu minutach, gdy wszystko było zapisane i podpisane, nagle spojrzała na mnie i zapytała:
- Czy mogłaby mi pani zdefiniować słowo "zaufanie"?
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nie dlatego, że je zadała, ale dlatego, że zadała je w czasie, gdy sama od kilku dni zastanawiam się nad tym, co to znaczy ufać komuś i gdzie jest granica zaufania. Czy to jeszcze zaufanie, czy może już naiwność? 
Gdybym zakładała z góry, że ktoś mnie ciągle karmi słodkimi kłamstwami, mami obietnicami bez pokrycia - zamknęłabym się w sobie jak ślimak w skorupie i stała się wielkim samotnikiem. Z drugiej strony ogromną naiwnością jest rozpowiadanie na prawo i lewo o swoich sprawach - chyba, że jest się psychicznym ekshibicjonistą...
Dla mnie zaufanie wiąże się z ryzykiem. Zwłaszcza na początku każdej znajomości. Ale jak nie zaryzykuję, to nigdy się nie dowiem co tak naprawdę drzemie w tym człowieku. Jeżeli ktoś się sprawdza w sprawach codziennych, gdy o coś proszę i nawet w odmowie spełnienia moich próśb są racjonalne argumenty, nabieram pewności, że mogę się przed nim otworzyć i wpuszczam go do mojego świata coraz bardziej i bardziej. Myśl o tym, że może jestem oszukiwana, nawet nie przychodzi mi do głowy. Bo nie ma takiego powodu.
A gdy się znajdzie powód?
Wtedy przychodzi rozczarowanie, trudny do opisania ból i ogromny smutek. I szukanie odpowiedzi na pytanie "Dlaczego nie zauważyłam wcześniej, że żeruje na mojej naiwności?". A odpowiedź jest prosta: "Bo ufałam". Czy ktoś sprawdza na każdym kroku swego współmałżonka, przyjaciela, dziecko czy jeszcze kogoś, czy go oszukuje? Czy wyręcza go w różnych sprawach wychodząc z założenia, że i tak tego nie zrobi, albo zrobi źle? Jeżeli to robi to znaczy, że nie ma do niego zaufania. Bo zaufanie to coś trudnego do zdefiniowania. I chyba łatwiej zdefinować jego brak.

10 komentarzy:

  1. Zaufanie - rodzaj niepewnej inwestycji, obarczonej dużym ryzykiem, prawie jak gra na giełdzie. Ale czasem przynosi niespodziewanie wysokie zyski.Na początek powinno się stosować zasadę ograniczonego zaufania, tak jak przy korzystaniu z prawa pierwszeństwa przejazdu.Pozdrawiam Cie cieplutko, anabell

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak, w przeciwnym razie możemy sami sobie przylepić łatkę "Naiwniak".Ja też ciepło pozdrawiam. Bo właśnie stopniał śnieg, a przecież zaczęły się dla mnie ferie:D Mam nadzieję, że jeszcze spadnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Effko, :) mądrze to wszystko ujęłaś, więc niewiele można do tego dodać. Równie trudna do zdefiniowania jest intuicja, lecz częstokroć to właśnie ona podszeptuje nam, komu zaufać, a przed kim lepiej mieć się na baczności. O sobie mogę napisać, że mam dość dobre rozpoznanie ludzi, dzięki czemu b. rzadko doznaję zawodu. Mowa o tych "dużego kalibru", bo jakieś drobne rozczarowania należą chyba do życia (i są do wybaczenia). Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ślad wizyty na moim blogu! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja intuicja również rzadko mnie zawodzi. Gdy zapala mi się czerwona lampka kontrolna - prawie zawsze moje podejrzenia znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Prawie, bo czasem się zdarza, że zaświeci się zbyt późno..Dziękuję za rewizytę i zapraszam znowu. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~AtinablogBezdomna25 stycznia 2009 09:30

    No właśnie, szczególnie, że ja chyba nikomu do końca nie ufam, z drugiej strony przestałam już tak bardzo przeżywać, kiedy się zawiodę. Myślę, że i ja nieraz zawiodłam. W każdym razie stosuję termin: "ograniczone zaufanie":)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście. Każdy ma mniejsze lub większe sekrety, które zachowuje dla siebie i tylko dla siebie. Jeżeli o czymś nie chcę rozmawiać, to tego nie robię, a osoby, którym ufam i które mają zaufanie do mnie, to zrozumieją i nie będą na siłę naciskać. To też dla mnie jakaś forma sprawdzenia drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  7. beatris3076@op.pl25 stycznia 2009 18:52

    jako że jestem ryzykantem i uwielbiam adrenalinkę a poznawać nowych ludzi uwielbiam i przychodzi mi to z wielką łatwością w naturę mam wpisane zaufanie ,ale z tym zaufaniem różnie bywa...jednak jak nie poznam kogoś choć trochę nie mogę naiwnie wierzyć z góry że chce mnie oszukać.Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak - zasada ograniczonego zaufania, ale nie można zakładać, że każdy napotkany człowiek to oszust i krętacz... Życie byłoby wtedy okropne....Dziękuję za wyrażenie zdania na ten temat. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taką już mam naiwną naturę że ufam każdemu napotkanemu człowiekowi...Najłatwiej przychodzi mi zaufanie, gdy ten człowiek nic ode mnie nie chce,oprócz znajomości ze mną...Sparzyłam się na ludziach tysiące razy. Są też i takie osoby, które pomimo tego że zawiodły moje zaufanie kilka razy, nadal otrzymują na nowo kredyt zaufania. Bardzo emocjonalnie- a zatem i ufnie, podchodzę do każdej znajomości.Mądrość w zaufaniu przychodzi z wiekiem, więc mam nadzieję że i mnie kiedyś olśni...Pozdrawiam wieczorowo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Też się sparzyłam, nie raz... A jednak są tacy, którym daję drugą szansę. Już taka jestem:)

    OdpowiedzUsuń