niedziela, 25 stycznia 2009

"Każdy swoją Anatewkę ma...

...z której go wypędził los" - Edyta Geppert śpiewa to z taką pasją, z jaką ja oglądam pewien film, z Anatewką w tle właśnie.
"Skrzypek na dachu" - niesamowita opowieść o czasach, które już nie wrócą. Swaty, tradycyjny weselny taniec z butelkami, obyczaje i tradycje dla wielu egzotyczne i kompletnie niezrozumiałe. A do tego łapiąca za serce muzyka i teksty, które powtarzam niemal równocześnie z aktorami. Bo w końcu "Nawet biedny krawiec ma prawo do odrobiny szczęścia":) Nie wiem ile razy widziałam ten film, ale za każdym razem, gdy go oglądam całkowicie tracę kontakt z rzeczywistością.
Z uśmiechem na twarzy przyglądam się zabawnym dialogom Tewje z Bogiem. Zresztą sama czasem się przekomarzam z Nim w taki sposób. Spoglądam w górę i mówię np.: "Panie Boże, ja wiem, że Ty wiesz lepiej, ale czy może być choć raz po mojemu?" A jak już jest po mojemu, czyli nie zawsze dobrze, z grymasem niezadowolenia podnoszę wzrok mówiąc: "No dobra, dobra, ale przecież wcale nie musiałeś mnie słuchać" :)
Gdybym nie musiała polować na ten film w telewizji, znałabym pewnie wszystkie dialogi na pamięć. Hmmm... Niedługo są moje urodziny, ale jakoś nigdy nie składałam zamówień na urodzinowe prezenty. Mam zrobić wyjątek?;)
Dla mnie "Skrzypek na dachu" to nie tylko opowieść o odeszłych w zapomnienie sztetlach. Anatewka jest dla mnie symbolem bezpowrotnie minionych czasów. Wielu z nas musiało opuścić swą "Anatewkę", zostawić to co było, by zacząć wszystko od początku. Decyzja trudna, ale nie niemożliwa. Pomagają wspomnienia. To dzięki nim "Anatewki", jakiekolwiek by nie były, mają szanse przetrwania. Bo są w naszych sercach i w pamięci.

11 komentarzy:

  1. Witaj Effciu,to jest naprawdę dobry film.I masz rację, każdy ma w głębi serca swoją własną Anatewkę, do której wraca pamiecią.Miłego Effciu, wypoczywaj, masz ferie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Effciu moja złota! A nie uważasz że tak lubisz oglądać ten film również dlatego, że tak rzadko masz okazję?? Ja mam kilka takich niegdysiejszych "rarytasków", które w dobie netu mogłam łatwo posiąść i teraz nie są już takimi cudeńkami jak były...Choć nie powiem, lubię sobie od czasu do czasu powrócić...PS A to taki malutki prezencik ode mnie Aj waj!!::)))pozdrówkihttp://www.youtube.com/watch?v=gRdfX7ut8gw

    OdpowiedzUsuń
  3. Popraffka:http://www.youtube.com/watch?v=gRdfX7ut8gw

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie daje się..Musisz cały link skopiować do przeglądarki...A tak chciałam ładnie...:(

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim przypadku niemożliwością byłoby nie znać tego filmu i już wyjaśniam dlaczego. Po pierwsze, całą naszą rodziną jesteśmy dużymi miłośnikami (dobrych) filmów i nasza kolekcja (kiedyś wideo, dzisiaj DVD i blu ray) w oczach niektórych zakrawa na przesadę. Po drugie, tematyka żydowska jest mi b. bliska, zwłaszcza poprzez aktywność mego domowego "judofila" Maestro. :) Tym mocniej cieszy mnie, że przypomniałaś właśnie ten film, bo jest tego warty i również należy do tych, do których powracam. Podpisuję się także pod Twoimi refleksjami, które są zarazem wyjaśnieniem naszego zbioru dzieł z polskiej kinematografii - to też są nasze małe powroty. Z przyjemnością przeczytałam Twoją notkę i dziękuję Ci za nią. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednym z powodów, dla którego oglądam "Skrzypka na dachu" jest to, iż kultura i historia żydowska, zwłaszcza ta dotycząca zagłady w czasach II wojny, nie jest mi obca. A nigdzie jak w tym filmie nie ma piękniejszych przedstawień żydowskiej kultury związanej z obyczajami życia codziennego. W szkole, gdy pada hasło "kultura żydowska" czy "wielokulturowość" wszyscy od razu patrzą na mnie i już wiem, że zaraz będzie jakaś robota- ale akurat z gatunku tych co sprawiają mi przyjemność. Uczniowie są dosyć bezpośredni i nieraz musiałam odpowiadać na pytanie "Czy pani jest żydówką?". Byli bardzo zdziwieni, gdy odpowiadałam im "Nie", albo gdy widzieli mnie w niedzielę w kościele. Bo jak ktoś nie będący żydem może tyle wiedzieć o ich historii i kulturze... Dla dzieciaków to niepojęte, dla mnie to moje hobby, którym udało mi się zarazić wielu uczniów. I nawet jako absolwenci pytają się o kolejną wyprawę na krakowski Kazimierz, czy podekscytowani opowiadają o chanukiji czy menorze, albo innym żydowskim akcesorium, które znaleźli na allegro, targu staroci czy nawet sklepie z używaną odzieżą. I wtedy wiem, że było warto:)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ daje się:) Bardzo dziękuję:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje ferie ograniczają się raczej do tego, że nie muszę rano się zrywać skoro świt, bo pracę mam w domu. Ale nie mam zamiaru dać sie ogłupieć, więc własnie opracowuję strategię na te 2 tygodnie, żeby zrobić co jest do zrobienia i potem mieć czas na błogie lenistwo:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic nie obiecuje, ale poszukam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ~żyd z chełma6 lutego 2014 13:15

    No ale nie wiem czy koleżanka wie, że Skrzypek... w pierwszej wersji kończył się tragicznie- zresztą w musicalu przedstawione są losy tylko trzech z pięciu córek Tewjego Mleczarza i historia opisana przez Szołema Alejchema daleko odbiega od tego co pokazał w swoim filmie Norman Jewison. A swoja drogą- taki żart (Żyd by go pewnie zrozumiał) Że dopiero Jewison nakręcił Skrzypka na dachu... Jak pani prowadząca bloga chciałaby wymienić poglądy to ja bardzo chętnie- czekam pod adresem swojej poczty

    OdpowiedzUsuń