Podobno dziś był najbardziej depresyjny dzień w roku. Podobno. Jeżeli niżej podpisana powinna dzisiejszego dnia wpaść w depresję, to bardzo wszystkich zainteresowanych przeprasza, że tego nie zrobiła. Co prawda powodów kilka by się znalazło. Gdybym się bardzo uparła. Bo czyż nie jest wystarczającym powodem do popadnięcia w czarną rozpacz fakt pomachania żółtemu kuperkowi autobusu, który jak na złość, dziś przyjechał przed czasem? Czyli przede mną też. No i wynikający z tego powodu fakt drugi – konieczność przemaszerowania na drugi koniec wsi, na drugi przystanek. A to wiązało się nie tylko z niedogodnością typu oblodzone chodniki, które rzadko są dla mnie łaskawe, ale też z tym, że przed wejściem do autobusu trzeba było sprawdzić jego numer. Bo z mojego Grajdołka, tylko trzy dojeżdżają do centrum Metropolii. Przy innych czeka przesiadka na granicy. I w tym momencie pojawia się depresyjny powód numer trzy – chyba czas wyjąć okulary z torebki i założyć na nos, bo o mało nie przegapiłam właściwego autobusu… Zamiast 77 zobaczyłam jakimś cudem 44…
Ale przysłowiowymi gwoździami do trumny powinny być informacje, że znów trzeba będzie iść do szkoły, bo jestem niedouczonym belfrem. Studia, dwie podyplomówki, kurs kwalifikacyjny i milion pięćset innych kursów – i dalej za mało…
I że zima nie odpuści przed Wielkanocą…
Ale nie będę się upierać. Bo nie chcę. Bo dzień był normalny, jak każdy inny. Choć może nie do końca. Bo Krzysiu przyszedł na zajęcia, Paulina się zaręczyła z Krzyśkiem, Szwagrowski dostał w końcu umowę, a gorąca czekolada u Costy smakowała jak zawsze bosko…
A w duszy, jak zawsze, coś tam sobie gra:)
Z powodu niewiedzy radosna byłam jak skowronek od rana. To znaczy, w moim przypadku, od południa.... A mogło być tak chandrzaście, splinowo i melancholijnie. Znów mnie coś ominęło...
OdpowiedzUsuńAle jak miło być tym, który staje okoniem wobec naukowych wyliczeń:)
OdpowiedzUsuńJa, jako osoba niedoinformowana, przebimbałam cały wczorajszy dzień.Przeczytałam książkę całą,wykręciłam psa,obiad też był.I cały dzień humor mi dopisywał i żadnej depresji...
OdpowiedzUsuńNo popatrz Ewutku, a mnie tylko ciśnienie hulnęło w górę, co na ogół mnie nie kieruje w stronę depresji a raczej przyprawia o ból głowy. Na mojej wsi chodniki są elegancko oczyszczone do samych płytek, no ale jezdnie, poza miejscami "przejść kontrolowanych" mogą służyć jako szkółka jazdy po śliskim i nierównym. A może MEN chce byś teraz zrobiła doktorat?Ciekawe, naprawdę.Miłego, ;)
OdpowiedzUsuńAleż to właśnie chciałam usłyszeć:) Jak miło dowieść, że naukowcy się mylą:)))
OdpowiedzUsuńDoktorat? Hmmm... Brzmi kusząco od lat kilku. Niektórzy nawet myśleli, że ja właśnie dlatego ten urlop wzięłam:)))I właściwie nie rozumiem, czemu go jeszcze nie zrobiłam. Ciekawe, czy doktorzy nauk wszelakich też będą musieli się dokształcać...
OdpowiedzUsuńTo ja podobnie ja Ty nie zauważyłem specjalnych powodów do możliwości złapania deprechy, dzień jak każdy inny ostatnio czyli mroźny jak chole... za to dłuższy coraz bardziej i słoneczny był a to już powody raczej do radości. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWiosną spojrzysz na życie optymistycznie.Oby do wiosny:-) Buziaczki:-)
OdpowiedzUsuńEwutku, niewykluczone to jest, że jeszcze każą się szkolić. Wtedy doktorom zafundują kursy z głupoty. Córka mojej kuzynki popełniła niedawno doktorat z polonistyki, ale nie mam pojęcia co ona po tym doktoracie robi. Może została na uczelni, bo popełniła go tak jakoś zaraz po studiach.
OdpowiedzUsuńNie ma co wierzyć w informacje o światowym dniu depresji, bo taki zdarza się każdemu i nie zawsze wypada w poniedziałek w drugiej dekadzie stycznia, równie dobrze może to być czwarta niedziela sierpnia. A czego znowu musisz się Ewo nauczyć? Co znowu te władze oświatowe wymyśliły, ocenianie kształtujące, czy edukacyjna wartość dodana, czy jeszcze coś innego, czego nie wiem, bo nie jestem na bieżąco?
OdpowiedzUsuńKupując bliety w kiosku zmuszona byłam na chwilę zdjąć rękawiczkę. O mamo! Myślałam, że mi ręka, do ramienia włącznie, odpadnie z tego zimna... Kategorycznie żądam wiosny!
OdpowiedzUsuńOj tak, wiosny, wiosny! Jak najszybciej wiosny!:)
OdpowiedzUsuńPrawda? Jak ma mnie złapać jakaś depresja, to nie będzie zaglądać w kalendarz i sprawdzać wyliczeń naukowców, tylko po prostu sobie przyjdzie i już...Nie wiem, czego będę sie musiała douczyć, ale pani minister i jej świta znów coś grzebią przy reformie i wyczytałam, że nauczyciele będą się musieli dokształcić i "przekształcić', jeżeli będą chcieli się utrzymać w zawodzie... Koszmar normalnie... To ja może na matematykę się rzucę. W niej jakoś z niczym nie eksperymentują...
OdpowiedzUsuńWitaj po długiej przerwie...Tego się właśnie trzymaj, póki w duszy gra wszystko jest ok... Pozdrawiam ciepło...
OdpowiedzUsuńWitaj:))))
OdpowiedzUsuńNajbardziej depresyjny? Toż to był jeden z najmniej depresyjnych dni tej zimy: zwolnienie dostałam i byczę się już czwarty dzień. Tak czy siak, najbardziej depresyjnym dniem jest dla mnie na pewno pierwszy dzień śniegu. Powinnam zostać drogowcem ;p
OdpowiedzUsuńA ja sobie czasem zadaję pytanie, kto się bardziej cieszy z naszej nieobecności w szkole - my, czy uczniowie:)))
OdpowiedzUsuńZ matematyką to masz rację, bo w historii i wos-ie, zawsze coś można wymyślić.
OdpowiedzUsuń