niedziela, 24 stycznia 2010

i...


I odtrąbiłam koniec ery świątecznej. Panna Zielona została pozbawiona bombek, łańcuchów i światełek, wepchnięta brutalnie do kartonu i odstawiona do schowka. Do grudnia. Broniła się ile sił w sztucznych igłach, więc w efekcie wyglądam, jakbym stoczyła walkę z kotem;)
I obejrzałam film. „Zmierzch” znaczy się. I to był największy błąd jaki zrobiłam. Za szybko, za świeżo. Za dobrze pamiętałam książkę. I to ją wolę. Zdecydowanie. I niech mnie ktoś następnym razem zwiąże, gdy mi przyjdzie do głowy wyrywać się do oglądnięcia kolejnych części.
I to dopiero były nocne Polaków rozmowy. O-ja-cie…. Brakowało mi tego. Choć w takiej formie to nigdy nie było. I w ogóle czemu ja tyle mówiłam? ;)



14 komentarzy:

  1. Rozbieranie choinki to zawsze męczarnia. Kilka lat temu wpadłam na pomysł,żeby nie odpinać z niej lampek i nie zdejmować "włosów anielskich". I to był genialny pomysł. Drugim patentem to było zawieszanie bombek przy pomocy spinaczy biurowych (oplastikowanych), bo wtedy łatwo bombki zdjąć. Aniołka z czubka też nie zdejmuję, bo jest niezwykle starannie przymocowany. Całość stoi w worku plastikowym 120 litrowym, na stołeczku w piwnicy i czeka na swój czas.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka zawsze, powtarzam, zawsze jest lepsza niż film i nie ma innej opcji a choinka, ja mam zawsze żywą a potem obserwuję jak umiera :( Najnieprzyjemniejsze jest rozebranie jej i wyniesienie na śmietnik, wtedy następuje koniec świąt aż do następnego razu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja panna Zielona już dawno wyeksmitowana. Trafiłam tym razem na produkt mocno nieświeży... W kwestii ekranizacji tego, co przedtem napisano, zgadzam się z Ptakiem. Wyjątkiem jest chyba li i jedynie ,,Ziemia obiecana''...

    OdpowiedzUsuń
  4. A dla mnie prawdziwą męczarnią jest właśnie ubieranie choinki. Z jej demontażem uwijam się w mgnieniu oka:) A Twój patent stosują też niektórzy moi znajomi. Zresztą - sama byłam w sobotę świadkiem wyprowadzki jakiejś rodziny z bloku niedaleko. Pan, oprócz mebli, załadował na ciężarówkę kompletnie ubraną choinkę. Jeszcze za nim bombki po chodniku zbierałam, bo pogubił:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. We wszelkich ekranizacjach powieści (i nie tylko) najbardziej rozczarowuje mnie mieszanie wątków, skracanie, upraszczanie fabuły.. Czasem jest to wprost koszmarne. Nie wspomnę o rozczarowaniu w wyniku zestawienia np. mojego wyobrażenia głównego bohatera i wizji reżysera w tym temacie.. I przy wspomnianym przeze mnie filmie, miałam ochotę krzyknąć "A gdzie ten przystojny Edward?!" No ale już ktoś mądrzejszy ode mnie stwierdził, że z gustami się nie dyskutuje:))

    OdpowiedzUsuń
  6. O ekranizacji książek już trochę napisałam w odpowiedzi na post Czarnego Ptaka. Ale dodam jeszcze, że mimo tego mojego narzekania, na tę konkretną ekranizację, znam kilka takich, które wcale nie rażą, nawet traktuję je jak uzupełnienie ksiązki i to, czego nie byłam w stanie sobie wyobrazić, po obejrzeniu filmu staje się jakby klarowniejsze.A w mieszkaniu teraz tak jakoś pusto bez tego zielonego współlokatora...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Ewulko! Dopiero styczeń, to jeszcze jest trochę czasu na rozebranie drapaka. Zacznie się pewnie znowu w maju, jak będę siedział z piwkiem przy grillu. Znowu mi będzie ślubna marudzić: "rozbierz choinkę, rozbierz choinkę". A w ględzeniu bardzo stworzenie owo uparte. ;-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja plastykowa drapaka stoi sobie nadal w kącie obwieszona świecidełkami.Jakoś nikt nie chce robić za kata.Pewnie znowu na mnie padnie..."Zmierz" obejrzałam... chyba.No bo pół filmu przespałam smacznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale w maju to już się nie opłaca:) Za kilka miesięcy przecież znowu trzeba będzie uberać na nowo:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja miałam ochotę wyłączyć telewizor... I gdyby nie ogromna ciekawość pt. "Co jeszcze można przekręcić?", pewnie bym to zrobiła:)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja żegnam się powoli z Bożym Narodzeniem, zdejmując ozdoby świąteczne etapami, najpierw to co w oknie wisiało, potem te zabawki, które w sypialni układałam, wreszcie z kuchni i na koniec z pokoju dziennego. Wtedy to mniej boli. Ale wkrótce możemy stawiać już wiosenne kwiatki, widziałam już pierwiosnki w kwiaciarni.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze mały stroiczek świąteczny został... Chyba na osłodę. Bo o niczym innym nie marzę, jak o tym, by usiąść w promieniach wiosennego słońca i poczuć to ciepło na twarzy, ech.. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zmierzch był najleopszy, ta druga część marna, ale ogląda się dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Znając siebie, choć narzekam - i tak obejrzę kolejne części:)

    OdpowiedzUsuń