niedziela, 31 stycznia 2010

ogłoszenie matrymonialne


- Starzeję się, jak nic. Zaczęłam czytać nekrologi w gazetach – rzuciłam od niechcenia między jednym, a drugim kawałkiem sernika.
- A co? Szukasz swojego? – Ewa odbiła piłeczkę, wpatrując się w swój talerzyk.
- Jeszcze nie znalazłam. To chyba dobry znak, co? – oddałam forhendem, walcząc z kolejną rodzynką.
- No, chyba dobry. Znaczy, że jeszcze żyjesz. Albo, że jeszcze nie wydrukowali – mlasnęła.
- Nie, no, chyba żyję – spojrzałam na nią z niepokojem. Wyczuwając przy okazji na sobie zdziwiony wzrok pary siedzącej przy stoliku obok. Że też ludzie nie mogą spokojnie porozmawiać, bo zaraz ktoś podsłuchuje…
Po chwili milczenia, Ewa podjęła temat:
- A do ogłoszeń matrymonialnych nie zajrzałaś?
- Nie. A co? Bardziej fascynująca lektura? – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Nie wiem. Nie czytam – odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc. Ale za chwilę podniosła wzrok znad talerzyka. – Ale ciekawe, jak by wyglądało Twoje – dodała z nieukrywaną złośliwością w głosie.
- A po co mam pisać? I co ja bym tam w ogóle niby miała napisać? – ręka z kawałkiem ciasta na widelczyku zawisła mi w powietrzu.
- Nie wiem… - zawiesiła głos. – Że nie lubisz ciast z różnymi paściami? - spojrzała z zainteresowaniem na mój talerzyk, wystrojony rodzynkami tak skrupulatnie wyłuskanymi z sernika.
- I jak by to wyglądało: „Młoda, sympatyczna, nie lubiąca ciasta z rodzynkami…”?
- Z tą młodą to przesadziłaś – przerwała mi zanim się rozpędziłam.
- Czepiasz się. Młoda jestem. 18+VAT.
- Taaa… I to nic, że ten VAT to już 100% - wcale nie próbowała ukryć złośliwości.
- Jeszcze trochę mi brakuje – burknęłam. – I czepiasz się tak w ogóle. 
Po chwili ciszy, zerknęła na mnie.
- No to?... – zaczęła. – Co dalej?
- No to – kontynuuję, - biorąc pierwsze lepsze ogłoszenie na tapetę: „Brunetka, brązowe oczy..”
- Brunetką to ty byłaś przed pierwszym farbowaniem – znów mi przerwała. – Potem to nawet ruda byłaś.
- Ale nigdy marchewkowa – zaprotestowałam. – I „Wiesia – wisieńka” też byłam, przyznaję, ale teraz już jestem prawie jak oryginał.
- Prawie – staksowała mnie wzrokiem.
- No przecież bez sensu by pisać, że to mahoń, bo dla faceta to i tak jeden kit – zmarszczyłam brwi.
- No dobrze już, dobrze – próbowała załagodzić sytuację. – To jak to leciało z tą brunetką?
- No jakoś tak, że 177 na 67, na 89, na 72, na…
- Ej no! Doktorat z matematyki chcesz pisać, czy meble na allegro wystawiasz? – stuknęła widelczykiem o talerzyk.
- No, ale tam tak było – wyjąkałam.
- Czyli jednak czytałaś – uniosła brwi.
- No dobra, rzuciłam okiem – wywróciłam artystycznie oczami.
- Nie no, ok. Pewnie nawet dokładnie przestudiowałaś od pierwszego do ostatniego, ale nie ważne. Przecież te cyferki to bzdura jakaś. Zalety kobieto! O zaletach trzeba napisać. Przecież znaczna większość tych z ogłoszeń to chodzące ideały, wysokie, nie pryszczate, bez nadwagi, zobowiązań i takich tam – zamachała ręką, jakby się od muchy odganiała.
- A... – odpowiedziałam inteligentnie pełnym zdaniem. – No a co z rodzynkami? – szepnęłam.
- A to ja mogę zjeść – odparła bez zająknięcia, zgarniając wszystkie na swój talerzyk.
- Nie, kto je zje, tylko, że..
- Że nie lubisz? – zerknęła zza filiżanki tym razem. – Cóż. Każdy ma jakieś małe tajemnice.
- No tak, małe… - westchnęłam. – Choć te rodzynki to i tak nic w porównaniu z tą cholerą co we mnie siedzi.
- Zawsze można by napisać, że jesteś kobieta – wulkan, ale zapewniam, że zostanie źle zrozumiane –wpakowała do ust kolejną rodzynkę.
- Chyba raczej bomba ze spóźnionym zapłonem – jęknęłam walcząc z ostatnim kawałkiem sernika. – No to jak pani profesor, twoim zdaniem, takie ogłoszenie miałoby wyglądać, hm?- podniosłam wymownie brwi.
- A ja wiem – zastanowiła się chwilę. – Że miła, po trzydziestce, pozna sympatycznego pana…
- Taaaa…. „Dla sympatycznego pana Miecia z turnusu trzeciego..” – przerwałam jej naśladując niejakiego Wojciecha M. – A tak w ogóle, to co ja tak ciągle na tapecie? – stuknęłam palcem w blat stołu. – Ciekawe, jak by twoje wyglądało?
- A co ja bym tam niby miała napisać? – spojrzała zdziwiona, powtarzając niemal dokładnie moje własne słowa.
- A choćby to, że lubisz sernik z rodzynkami – wyszczerzyłam zęby.
- Jesteśmy stuknięte – pokręciła głową krztusząc się ze śmiechu.



24 komentarze:

  1. Artystycznie napisane:-).Czy dasz radę pociągnąć więcej?.Powinnaś pisac:-) Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Ewutku, lektura ogłoszeń matrymonialnych jest czasem zabawna. A jedna z moich ciotek, zaraz po wojnie, odpowiedziała na ogłoszenie matrymonialne pewnego pana. Zaczęli się spotykać, pan był od niej kilka lat starszy a w rok pózniej pobrali się. Pan mieszkał na stałe we Francji, do Polski przyjechał się ożenić, chciał mieć żonę Polkę, bo był Polakiem. Pracował w Wersalu i miał mieszkanie prawie w Pałacu, bo w budynku na terenach pałacowych.Oczywiście ciocia pojechała z nim do Francji, gdzie pozostała do końca życia, nawet gdy już była wdową.Gdy ją ostatni raz widziałam to byłam zupełnie małą dziewczynką i wydawało mi się dziwne, że "taka staruszka" wychodzi za mąż. Na własne szczęście nie podzieliłam się głośno swymi wątpliwościami z innymi uczestnikami tej uroczystości.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~postautoportret31 stycznia 2010 16:33

    Witaj, ja to zawsze powtarzam, że ma 18 lat +17 lat doświadczenia, hehe, najważniejsze jest chyba w tym to by tak do końca nie dorastać i zawsze pamiętać o tym dziecku, które gdzieś tam w nas jest...a do ogłoszenia dodałbym: Świetnie śpiewam piosenki Elvisa na dwa głosy... hehehe pozdrawiam cieplutko...hehe (uśmiałem się do łez).

    OdpowiedzUsuń
  4. ~smoothoperator31 stycznia 2010 21:51

    A ja się pytam, a dlaczego by nie???Całkiem ciekawy pomysł z tym ogłoszeniem, Ewo. Materiału pomieszczonego, że tak powiem, o sobie w blogu dostatecznie dużo, aby niejaki sympatyczny i nie bojący sie wulkanicznych wstrząsów zajrzał do Ciebie i sprawdził na ten przykład mieszkanko po remoncie, tudzież pomoc swą w innych względach zaoferował. Życzę ciekawych pomysłów na rozwinięcie treści,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Potwierdzam: jesteście stuknięte! Ale w sposób bardzo mi bliski!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja rozumiem, ja wszystko rozumiem...Potraficie poryć człowiekowi głowę :DDodaj, że wyglądasz bardzo korzystnie w białych spodniach i różowej bluzce z dekoltem w 'serek '

    OdpowiedzUsuń
  7. beatris3176@op.pl1 lutego 2010 12:27

    Witaj Ewciu:)Nieźle się uśmiałam z tego posta:) Dawno nie zaglądałam albo tak w przelocie ale teraz postaram się bywać na bieżąco nawet się czasem udzielając;pPozdrawiam radośnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hihi:) Dziękuję:) Ale efekt naprawdę niezamierzony:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zabawna, powiadasz?:) To chyba faktycznie zacznę czytać...A nuż... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tymi latami doświadczenia to ciekawie brzmi, hmmmm... Zapamiętać i stosować:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej:) Ale ja naprawdę nie mam zamiaru pisać ogłoszenia:))) Chociaż... Może w ramach jakiegoś eksperymentu socjologicznego... Hmmm... Pomyślę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie napiszę ;p Bo nie mam zamiaru pisać ogłoszeń;p A poza tym - liczy się element zaskoczenia :) To trzeba zobaczyc ,a nie czytać o tym:DNo i w mojej szafie trochę przybyło garderoby :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Racja - dawno Cię nie było, ale rozumiem doskonale powody:)Czytaj i udzielaj się:)))

    OdpowiedzUsuń
  14. hihihih:)))))))))nieźle:)a co do ciasta..Młodsza też wygrzebuje rodzynki!uh!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. ~smoothoperator2 lutego 2010 01:43

    Pomyśl, pomyśl...Kurczę, kiedy ja sobie tak pomyślę i przypomnę, to mój eksperyment socjologiczny zakończył się małżeństwem ;-)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Za te wydłubane z sernika rodzynki lubię Cię jeszcze bardziej!Ogłoszenia matrymonialne czytam dla polepszenia sobie nastroju,boskie są niektóre!PS.Ja ostatnio nie mam nastroju by pisać ale czytam,czytam wszystko.Uściski

    OdpowiedzUsuń
  17. Nieźle się zapowiada, gdybym był młodszy i bez zobowiązań to niechybnie bym odpowiedział ;) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja Ewo, zupełnie serio, napisanie dobrego ogłoszenia zawsze jest trudne, nawet jak się chce zamienić czerony koc 130 cm na 130cm, na pled granatowo- zielony 150 cm na 150 cm, a cóż dopiero ogłoszenie matrymonialne. Jednak ludzie piszą różne anonse i inni na nie odpowiadają, sprzedaż, kupno, wymiana i związki matrymonialne też do skutku dochodzą. To może trzeba próbować?

    OdpowiedzUsuń
  19. Też wydłubujesz?:)Nie, ja naprawdę nie czytam ogłoszeń matrymonialnych, choć skoro mówicie, że one takie porywające to czas zacząć?:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ufff.... Jaka to ulga wiedzieć, że jest nas więcej takich wydłubujących:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Hmmm.. Miłe to było, dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiem, że trudno napisać każde ogłoszenie, a takie szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Hmmm... No to pomyślę:)

    OdpowiedzUsuń