czwartek, 6 maja 2010

będzie się działo, oj będzie...


Zadzwonili wczoraj, żebym przyszła, bo są sprawy do omówienia, a powoli przymierzają się do planowania pracy na następny rok. No to dziś poszłam.
Tuż przed wejściem do szkoły podchodzą do mnie dwie dziewczyny. 
- Nie znam – myślę. – Muszą być jakieś pierwszaki.
- Ma pani może ogień?- spytało dziewczę, nieświadome tego co robi.
W pierwszej chwili miałam ochotę wybuchnąć na głos śmiechem, ale że głupio by to wyglądało, spojrzałam na nią z cieniem uśmiechu zaledwie:
- Chyba ci się coś pomyliło. Gimnazjalistka, w dodatku pierwszak.. – zawiesiłam głos. Jakby nie było - kulturalnie zapytała, pełnym zdaniem, z odpowiednią intonacją. 
Dziewczyny spojrzały na siebie, zastanawiając się pewnie skąd wiem, że pierwszaki.
- Tak właściwie, to powinnam cię zaprowadzić do dyrektorki – dodałam, choć w duchu sobie wyobrażałam jak ją próbuję zmusić, by weszła ze mną do szkoły:) Ale w następnym zdaniu i tak pobiłam samą siebie: - Ty nawet nie wiesz do kogo mówisz.
Geniusz jestem po prostu. A niby skąd ma wiedzieć, jak pierwszak? Nie wie, ale się dowie. Jeszcze trochę. Może ja jej nie rozpoznam, ale ona mnie na pewno:) 
Obie zwiały w stronę osiedla, a ja się zameldowałam u pani Ilonki.
Na dzień dobry, pierwsza wice pogroziła na mnie palcem. Wskazującym, żeby był większy efekt. I przykazała pamiętać o tym, tamtym i jeszcze tamtym, bo to mnie czeka od września. Widok komiczny i bezcenny, bo z daleka podobno wyglądało, jakby strofowała niegrzeczną uczennicę;) Druga wice, która „zaprosiła” na rozmowę, kazała na siebie trochę czekać, więc obrałam kierunek na pokój nauczycielski. I wiadomo. Plotki, ploteczki. Na hasło „Ty nie wiesz do kogo mówisz” dostałam gromkie brawa, no ale, że wice się akurat zjawiła, to potupałam grzecznie do gabinetu. Nikt już na mnie palcem nie groził, ale za to dostałam stosik powiadomień o konkursach. Miałam rzucić „fachowym okiem” co i jak. To był cel mojej wizyty… Jakby mailem nie mogli podesłać.
Miło się poczuć, że jednak się jest człowiekiem niezastąpionym, ale jakoś przez rok ta szkoła beze mnie funkcjonowała. Jakieś konkursy się odbywały. Nawet z sukcesami. No to po co mnie ściągnięto? Nie jestem alfą i omegą przecież…
Jakąż ogromną satysfakcję miałam, gdy na kolejną sugestię, że może bym się zastanowiła nad przystąpieniem, mogłam wreszcie głośno powiedzieć „Ale ja jeszcze nie pracuję, więc nie mogę się zgłosić do konkursu, gdzie prace trzeba odesłać do końca maja”. Niesamowite wrażenie. To trzeba przeżyć samemu:)
Doradziłam co umiałam doradzić, pogadałyśmy sobie o tym i tamtym. A przy okazji zebrałam wystarczająco dużo informacji dotyczących zakresu moich obowiązków od września. I wcale mi się to nie podoba. To co nieoficjalnie wiem już dziś, to i tak robota dla co najmniej dwóch osób. Ale tego, czego oficjalnie się dowiem w sierpniu, i tak będzie więcej. A  tu jeszcze uczyć trzeba. W końcu przede wszystkim jesteśmy od uczenia. Tylko czemu dodatkowe obowiązki najbardziej obciążają?...
Oczywiście natłok informacji trzeba było odreagować. Zamartwianie się na zapas niczego nie zmieni. A myśli najlepiej uspokoić przy pożytecznej pracy. I niniejszym właśnie się domyłam z farby. Robota odkładana od trzech tygodni zrobiona w 1,5 godziny. Odmalowałam łazienkę. Miała być odnowiona przed komunią, to jest. I obyło się bez strat. Z drabiny nie spadłam, nawet nie nachlapałam (i tak opakowałam wszystko „w razie czego” folią), bluzka i spodnie czyste, jedynie ręce po łokcie miałam białe. I zupełnie nie rozumiem dlaczego:)

 


17 komentarzy:

  1. TY weź..nie mogli poczekać???ja na serio nie wiem,kiedy my mamy uczyć,a nie mam wychowawstwa...no nie wiem,Effka!będziemy się w razie co blogowo wspierać:)co do upaćkania się,to ja dziś ubabrałam się mąką z wodą,tzw klajstrem,ale luźnym,bo do batiku,a potem poprawiłam farbą drukarską na kółku,bo grafiki robiliśmy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dałaś radę łazience bez ofiar w ludziach i sprzęcie, dasz i nowym, odwrześniowym wyzwaniom!

    OdpowiedzUsuń
  3. no i już na wejściu musiała pokazac swoje nauczycielskie oblicze xDjesteś zuuaaa.! heh ;* a łazienke trzeba będzie skontrolowac jak się sprawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~postautoportret7 maja 2010 01:54

    Po pierwsze nie ma ludzi nie zastąpionych....i wcale nie piszę tych słów chcąc w jakikolwiek sposób Cię zdeprecjonować...ot po prostu chciałem Ci uświadomić, że vice 2, włożyła Ci na plecy małpkę...to znaczy obciążyła Cię pracą, którą tak naprawdę ona powinna była zrobić...to technika, która nazywa się "u kogo na plecach siedzi małpka". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. ...poprostu cichaczem Ci skapywało:-)).Co do tych małolatek,hm...nadziały się na pal.Widocznie młodziutko wygladasz i wzięły Cię za równolatkę:-)),albo starsza kolezanke? Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszenie przechodniów o ogień, to zjawisko nagminne, nawet wśród małolatów. A biedne dziewczyny nie spodziewały się po prostu, że trafiły na nauczycielkę ze swojej szkoły. Bo i skąd miały mnie znać:) Poznają we wrześniu:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, wiem... Ale niestety, w naszej szkolnej rzeczywistości, my - nauczyciele, robimy wiele rzeczy, które tak naprawdę powinni robić wicedyrektorzy. To się nazywa "spychologia". Ale ta małpka to tak klimatycznie:) Do tego moje stado słoni i można powiedzieć, że jestem w ZOO:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale nie jestem zła ;p Przecież nawet mi się zdarza uśmiechać - co prawda pod koniec trzeciej klasy, ale zawsze coś:) A niektórzy absolwenci (i uczniowie nawet też) ośmielają się mówić, że niby jestem "fajna" :DA w tę kontrolę to ja nie wątpię:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie, że dam. Dzielna dziewczynka jestem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Staram się nie myśleć o tym co mnie czeka. Że powrot będzie straszny, to wiedziałam przecież. Ale co innego wiedzieć, a co innego to przeżywać... Więc na razie nie przeżywam. Za tydzień komunia, za dwa lece, a potem jakoś to będzie. Wszystko się kiedyś przecież kończy. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  11. Już sobie wyobrażam ich miny kiedy Cię ujrza,hahahah...Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ewo, to przyjemne, że na Ciebie w szkole czekają, że spostrzegli że Cię brak, ale przeraziła mnie ta informacja o różnych zajęciach zleconych nauczycielowi poza podstawowym jego obowiązkiem, czyli uczeniem. Ja jak wiesz już nie pracuję, choć współpracuję ze szkoła, bo mnie czasem na dłuższe zastępstwa zapraszają, ale jak pogadam z koleżankami czynnymi, to też o nadmiarze obowiązków wspominają. Zawsze tak było i jak widać nie można przerwać tych złych zwyczajów o przewadze zadań dodatkowych, ale zupełnie niepotrzebnych, jakie zrzuca się na nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czasem się odnosi wrażenie, że uczenie to jedynie dodatek do całej masy innych obowiązków..Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurczę, to u Ciebie też tak, że jeden dostaje roboty za dwóch, a ten drugi hucznie 'opiekuje się pracownią' i amen?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przypominam sobie z dawnych lat, żeby siódmoklasistki paliły publicznie papierosy i na dodatek prosiły dorosłą osobę o ogień. Ale to były inne czasy... Co do nawału zajęć, to się musisz przyzwyczaić do tego. Tylko tym, którzy nie są nauczycielami wydaje się, że my nic nie robimy.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę, że wszędzie tak samo... A chciałabym choć raz mieć odpowiedzialne zadanie opieki nad pracownią - tylko i wyłącznie...

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, tak. Nawet licealiści nie mieli śmiałości podejść i poprosić "o ogień". Ale dzisiaj dzieci są całkiem inne...

    OdpowiedzUsuń