sobota, 28 marca 2009

..

Młody ma jutro urodziny. Ale, że na kinderbal się wiekowo nie załapaliśmy, więc niedziela znów upłynie pod hasłem "Goście, goście". Tym razem jednak to ja będę gościem. Miła odmiana.
Oczywiście, z moim zapałem i zamiłowaniem do robienia zakupów, po prezent pojechałam dopiero dziś. Mogłam wczoraj, bo... Ale...
Nieważne. Pojechałam dzisiaj. Przy okazji kupiłam milion innych rzeczy, o których do tej pory mówiłam "Kiedyś sobie kupię". I właśnie owo "kiedyś" nastąpiło dziś.
Czy poprawił mi się humor? Nie do końca. W każdym razie wieczór upłynął jak w tej piosence:
"Lubię ten stan, rozkoszne sam na sam
Cisza i ja,
Cisza, czas i ja.."
Tzn, nie do końca lubię, ale czasem tak bywa...
W telewizorni oczywiście same bzdury. Filmy, które warto by było zobaczyć, są emitowane o tak nieludzkich porach, że gratulacje dla odpowiedzialnych za układ programów, za brak wyobraźni. Ale w końcu coś dla siebie znalazłam. A, że oglądając film, zawsze muszę znaleźć w nim cytat, który wkrótce zacznie żyć swoim życiem, tak też było i tym razem.
"Szczęśliwe zakończenie mają tylko bajki, które jeszcze trwają".
A co, gdy przestaje się wierzyć w bajki?...

14 komentarzy:

  1. Jak to dobrze mieć takie zboczenie, które objawia się w ten sposób, że jakiś film ogląda się kilkanaście razy...Bo wtedy wie się co to za film oglądała Effcia:) Ale sama przyznasz że na tę parę patrzy się z przyjemnością..:) No to ciekawy łikend Ci się szykuje jak mniemam:) Fajnie iść w "gości" bo można po rozpieszczać kubki smakowe jedzeniem gotowanym innymi rękami...Takie zawsze lepiej smakuje...Pozdrówki w 5-ciu smakach:)!!

    OdpowiedzUsuń
  2. beatris3076@op.pl28 marca 2009 09:48

    hahahahaha...widzę żeśmy ten sam film oglądały i to samo nam w głowie utkwiło...to miłe:)...ale z tymi programami masz rację fajne filmy lecą tak późno że doczekam a i owszem ale tylko na początek póżniej zasypiam.Udało mi się jedynie obejrzeć ostatnio w nocy "Ludzi honoru" leciał do 01.25 a że byłam po dwóch mocnych...kawkach ze spokojem obejrzałam:)Pozdrówki cieplutkie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewa! nie zrozumiesz? tyle to wałkowałyśmy na gg!Naprawdę rzadko zdarza się, że nie mam czasu- i bęc pech chciał, że go nie było!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim, wszystkiego co najlepsze dla Młodego! :-))A poza tym, to święta racja: wszystko warte obejrzenia emitowane jest wtedy, gdy ja już spać iść muszę. Bo, po pierwsze, śpioch jestem i 22-ga to dla mnie niemal środek nocy. A po drugie, wstać rano trzeba i nikt mnie nie rozgrzeszy z opuszczenia stanowiska pracy, bo film fajny wczoraj w nocy widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Ewutku, wtedy zaczyna sie wierzyc w prawdy objawione, które podlegaja tym samym regułom, chociaz nam sie wydaje,że nie.A ja jutro idę w kurs po sklepach.Ciekawe ile razy w myslach powiem niecenzuralne słowo. Dzis byłam w tzw.Realu, po 10 minutach ,myślałam,że zemdleje z gorąca i braku powietrza, bo grzali na fula, a na dworze było +12.Klikściski wiosenne, :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak, z wielką przyjemnością - tylko, gdyby w rzeczywistości każde małżeństwo rozwiązywało w ten sposób swoje problemy małżeńskie, przerzuciłabym się na pracę w firmie budowalnej:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba faktycznie nie było w czym wybierać:) Wczoraj, choć padnięta po całym dniu (nie szkodzi, że sobota, czasem i w sobotę jest co robić..), pokusiłam się na "Dziewiatą kompanię". Skończyła się po 23, ale że dzis ta zmiana czasu, więc... Ledwo przytomna jestem, ale co tam, film był super:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję w imieniu Młodego (czyli Bratanka) :)Ja też rzadko się decyduję na filmy, które zaczynają się po 22 - rano wygladam jak nie ja i wolę nie straszyć dzieciaków swoim wyglądem:) A ziewanie przeszkadza w pracy:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że zakupy jednak się okażą udane:) Ja też szalałam w realu. Chodzę tam bardzo rzadko, bo wiem, że zawsze się to skończy jakimś nieplanowanym zakupem - jak było i tym razem. No ale, raz na jakiś czas chyba można dać się porwać, prawda?:)I wiosna zawitała! Obiecałam dać znać, jak ją znajdę - u nas już jest. Trochę pada deszczyk, ale jest cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Było - minęło

    OdpowiedzUsuń
  11. Sprawianie sobie przyjemności to ogromna przyjemność i tak raz na jakis czas trzeba, jest to wręcz konieczność. Jak fajnie jest buszować w sklepach, przymierzać i w końcu po podjęciu decyzji patrzeć jak ekspediantka pakuje te naszą drobną przyjemność. A w domu ile jest radości z dopasowywaniem do innych ciuszków, o ile to ciuszek, albo ze znalezieniem miejsca, jak to nie ciuszek. I tak aż do następnego razu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hihi:) Najbardziej na świecie nie cierpię robić zakupów:) I podchodzę już do mojej przypadłości z wielkim poczuciem humoru. Już bowiem wiem, że kupowanie ciuchów to ogromne wyzwanie dla mnie i ekspedientki. O przygodach w przymierzalni nie wspomnę:D Zerknij, proszę do archiwum i postu z 13 stycznia pt "Nie miała baba kłopotu" - będziesz wiedzieć do czego jestem zdolna:)) Nie no, nie jest tak źle, zawsze coś w końcu wypatrzę i kupię - ale ile zachodu to kosztuje:)) I tak jest ze wszystkim. Wyprawa do sklepu zawsze jest podwójna: raz - rekonesans, dwa - zakupy. O ile się zdecyduję na cokolwiek. Cyrk na kółkach! Choć jakoś z meblami i innymi sprawami idzie mi znacznie lepiej. Ja po prostu muszę znaleźć dokładnie to co sobie wymyśliłam, w przeciwnym wypadku - patrz wyżej:) Wiem, jestem okropna:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tylko że bajki przeważnie kończą się słowami: "I żyli długo i szczęśliwie". Jednak to, co jest dla jednych szczęściem, dla drugich może nie być.Wiosennie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. I właśnie dlatego często powtarzam, że życie to nie bajka, bo nie zawsze jest to "żyli długo i szczęśliwie".

    OdpowiedzUsuń