poniedziałek, 23 marca 2009

w liliowym kapeluszu

Leje... Zmokłam jak przysłowiowa kura. Nawet ze mnie nie kapało, ale się wprost lało... Do tego, jakby na dworze nie było wystarczająco mokro i paskudnie, w autobusie też się lała woda - z sufitu, więc w dzisiejszy wieczór powinnam kumkać jak żaba. Kum, kum...
Kolejka górska nie chce się zatrzymać i właśnie wiszę głową w dół i trzymam się kurczowo barierki zabezpieczającej, by nie upaść całkiem na głowę i się nie potłuc niemiłosiernie. I choć wiem, że pewnie jutro wywiezie mnie gdzieś na wyżyny i będę dla odmiany dyndać nogami i patrzeć na wszystko z dość odległej perspektywy - dziś wszystko jest jakoś nie tak jak ma być. Chyba to wysypanie pół kilo soli na kuchnię nie przejdzie ot tak sobie, bez skutków ubocznych... Nawet zimna woda w kuchni jak na złość nie chce lecieć, bo się pan kran na mnie obraził i zakręcił się na amen. Trzeba się będzie jutro zaprzyjaźnić z jakimś kluczem francuskim...
Zagubiona we własnych myślach, wyglądając przez zalane deszczem okna autobusu, przypomiałam sobie ten tekst. Dostałam go od mojej byłej uczennicy jako komentarz do profilu na nk. Trafiła wówczas w dziesiątkę, a nawet nie wiedziała (bo i skąd), że miałam wyjątkowo paskudny humor. Przeczytałam i... uśmiechnęłam się. I to była pierwsza rzecz, po jaką sięgnęłam dziś po wejściu do domu. Potem zajrzałam tutaj, otarłam ukradkiem łezkę wzruszenia, przemyślałam wszystko jeszcze raz i założyłam liliowy kapelusz...

"Kiedy kobieta ma 5 lat: 
Ogląda się w lustrze i widzi księżniczkę. 

Kiedy ma 10 lat: 
Ogląda się w lustrze i widzi Kopciuszka. 

Kiedy ma 15 lat: 
Ogląda się w lustrze i widzi obrzydliwą siostrę przyrodnią Kopciuszka: "Mamo, przecież tak nie mogę pójść do szkoły!" 

Kiedy ma 20 lat: 
Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mimo wszystko wychodzi z domu. 

Kiedy ma 30 lat: 
Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale uważa, że teraz nie ma czasu, żeby się o to troszczyć i mimo wszystko wychodzi z domu. 

Kiedy ma 40 lat: 
Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mówi, że jest przynajmniej czysta i mimo wszystko wychodzi z domu. 

Kiedy ma 50 lat: 
Ogląda się w lustrze i mówi: "Jestem sobą" i idzie wszędzie. 

Kiedy ma 60 lat: 
Patrzy na siebie i wspomina wszystkich ludzi, którzy już nie mogą na siebie spoglądać w lustrze. Wychodzi z domu i zdobywa świat. 

Kiedy ma 70 lat: 
Patrzy na siebie i widzi mądrość, radość i umiejętności. Wychodzi z domu i cieszy się życiem. 

Kiedy ma 80 lat: 
Nie troszczy się o patrzenie w lustro. Po prostu zakłada liliowy kapelusz i wychodzi z domu, żeby czerpać radość i przyjemność ze świata.  

Może wszystkie powinnyśmy dużo wcześniej założyć taki liliowy kapelusz..."


18 komentarzy:

  1. Ewutku, u mnie też leje, istna pora deszczowa. Juz od dawna noszę liliowy kapelusz i omijam wzrokiem lustro. Tak jest łatwiej , prościej, bezstresowo. No coż ,przeżyte lata jakos nie dodają z reguły urody, ale nie ważne opakowanie, ważne jakie jesteśmy w środku. Miłego Ewutku i oby ranek był pogodny

    OdpowiedzUsuń
  2. beatris3076@op.pl24 marca 2009 11:01

    u mnie z pogodą tak różnie,ale zimno...wrrrrrzakładam w takim razie ten kapelusz Ty też wkładaj go na głowę i biegnij do mnie:)Pozdrówki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. roztrzepaniec24 marca 2009 14:02

    Chciałabym powiedzieć, że ja też tylko liliowy kapelusz i w drogę, ale chyba jednak typowo dla opisanej 20-latki działam;-p Czytałam, że najbardziej swój wygląd lubią kobiety od trzydziestki w górę:) Cóż, pożyjemy, zobaczymy, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, po 30 paru latach oglądania się w lustrze i ponad 10 eksperymentowania z wyglądem chyba można się przyzwyczaić do siebie:)) A tak na powaznie, to czasem nawet ten liliowy kapelusz w niczym nie pomoże, bo wystarczy jedno słowo za dużo lub za mało, jeden gest nie taki jaki miał być - i świat się robi szarobury... Taka już moja pokręcona natura.

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas dziś nawet grzmiało:) O wichurze i zawiei śnieżnej nie wspomnę:))) Już pędzę do Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po porze deszczowej przyszedł czas na zawieje i wichury, które znikają jeszcze szybciej niż się pojawiają:) Zwiewa mi trochę ten kapelusz z głowy, ale może kiedyś dojdę do wprawy w jego zakładaniu.Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  7. AtinablogBezdomna24 marca 2009 18:32

    Mi się już dość często udaje ten liliowy kapelusz nosić. Niestety jeszcze nie zawsze, ale staram się jak mogę, bo strasznie szkoda mi życia na narzekanie:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Yhym, zdecydowanie! Zakładajmy liliowe kapelusze i gwiżdżmy na lustra! :-))Przynajmniej ja teraz mam ochotę na nie gwizdać, bo notorycznie jestem niewyspana, co daje rezultaty w worach pod oczętami, ech..

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje lustro jeszcze nie pękło na mój widok, ale pewnie niedługo to zrobi:) Mój liliowy fruwa sobie tu i tam, ale nabieram wprawy w jego łapaniu i instalowaniu tam gdzie być powinien, czyli mojej głowie. Mam nadzieję, ze niedługo się wyśpisz. W końcu pisanie każdej pracy kiedyś dobiega kresu i stawianie ostatniej kropki sprawia największą przyjemność:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobno wprawy nabiera się z czasem, więc ćwiczmy cierpliwie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha ha.. Jako 50~ka ide wszedzie. Tyjko pytanie w ktora strone? pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na pewno we właściwą:)) Cieszę się, że Cię widzę:)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja choć powinnam powiedzieć "Jestem sobą" to działam różnie, czasem wkładam kapelusz, czasem stosownie do wieku nie przejmuję się , a czasem mimo.....wychodzę z domu, bo niby dlaczego mam nie chcieć dobrze wyglądać? Czy jak się kolejną dziesiątkę przekroczy to już koniec.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wprost przeciwnie - przekroczenie kolejnej 10-ki to początek kolejnego etapu:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! A nie dorobiła się pani parasoleczki takiej miniaturowo-torebkowej, aby zawsze pod ręką była i od deszczu lub słońca chroniła??:))A jeśli chodzi o samopoczucie- z opisu-to jak widać czuję się jak 50-latka:)) Uważam że jestem piękna, wspaniała, i świat przede mną i świat dla mnie... Ot co! To tak na dzień dzisiejszy-jutro może mi lat ubędzie...;)))) Pozdrówki z coraz ładniejszą pogodą:)!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś kupiłam sobie różowy kapelusz, ozdobiony kwiatkami. Może gdybyśmy mieszkali w innej strefie klimatycznej, zakładałabym go częściej.U nas w tej chwili leje jak z cebra i to bez żadej przesady.Buziaczki deszczowe.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hihi:) Parasoleczke to ja mam i to niejedną:D Ale i tak nie noszę, bo potem zapominam i muszę sie wracać i szukać zguby... Czasem taka niepozbierana jestem:) A co do nakryć głowy - w każdej czapce i kapeluszu wyglądam jak "idź i nie wracaj", więc wiesz.. :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej.. U nas dziś tylko rano trochę pokropiło i słoneczko wyglądało nieśmiało zza chmur... Tylko wiatr zimny ciągle wieje... Ale jeszcze trochę, przyjdzie ciepłe lato i pewnie kapelusz znajdzie swe zastosowanie:)

    OdpowiedzUsuń