poniedziałek, 28 czerwca 2010

sport, goście i takie tam


I jak tu zaglądać na własnego bloga, gdy piłka kopana i ta przebijana przez siatkę, wciąga na całego? Zwłaszcza dziś była bardzo sportowa niedziela: pilot w dłoń i nie ma mnie dla nikogo. Nawet panów K. sobie odpuściłam, przedkładając emocje sportowe ponad przelewanie z pustego w próżne.
Mało tego. Przez ostanie kilka dni wzrosło o 200% zagęszczenie na Wichrowym Wzgórzu. Było gwarno, wesoło i zdecydowanie swojsko i rodzinnie. Obyło się nawet bez kłótni, walki o łazienkę i grymaszenia przy jedzeniu. Była za to nocka ze „Skrzypkiem na dachu”, długie (niekoniecznie nocne) Polaków rozmowy, a nawet śniadanie na balkonie i kawka w promieniach słońca, gdy wreszcie łaskawie przypomniało sobie, że jest czerwiec i wypadałoby wyjść zza chmur. Nie okazałam się jednak do końca zbytnio gościnna, zwłaszcza gdy wygrałam w „Państwa i miasta” i gdy po sromotnej przegranej w „Scrabble” , i uzyskaniu swojskiego przydomku „pierdoła” , tak się zawzięłam, że w rewanżu zostawiłam wszystkich w tyle. A nawet udało mi się raz nie przegrać w „Chińczyka”. Choć też nie udało mi się wygrać:)
Za kilka dni pojawią się nowi współlokatorzy. Hmmm… Zaczyna mi się podobać ten tłok na Wichrowym.





14 komentarzy:

  1. Też lubię ruch i gości! Byle nie za długo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli życie towarzyskie kwitnie. U mnie też słońce, bez gości.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już się wyleczyłam z gości.Szczególnie nie lubię tych niespodziewanych i upierdliwych.A już w upały zdecydowanie wolę być sama w domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. no to wesoło masz:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty chyba żyjesz z tłoku, dlatego życze Ci ...spokojnego tłoku:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio to ja raczej żyję w biegu niż z tłoku, ale bardzo dziękuję:) Byle było spokojnie, jak najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ci na szczęście nie byli ani niezapowiedziani, ani tym bardziej upierdliwi. A w upały, to ja też chętniej sama. Ale na balkonie, bo w domu jakoś tak nijak, kiedy słońce świeci...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj kwitnie, kwitnie:) Dawno tak nie kwitło:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Racja - jak coś za długo i za często, przestaje cieszyć...

    OdpowiedzUsuń
  10. ~postautoportret29 czerwca 2010 01:43

    Gratuluję zacięcia...mnie się to nie udaje, piłka nożna mnie zupełnie nie interesuje, sportowo wcale, a męskie "ciacha" mnie nie interesują..hehe... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdradzę Ci w wielkiej tajemnicy, że i mnie te piłkarskie męskie "ciacha" nie interesują;) Przynajmniej od kiedy nie gra niejaki Roberto Carlos:) Przyglądam się tym obwołanym ideałom piękna i stwierdzam, że mądry był ten, co stwierdził jako pierwszy, iż gustami nie ma co dyskutować. Więc oglądam mecz dla samego meczu. Wiem, dziwna jestem. Choć nie, nie dziwna. Z limitowanej wersji jestem:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo słuchać trzeba, a nie oglądać, wtedy czas na bloga będzie ;-))U mnie za to od wczoraj puściutko, więc robię, co chcę i kiedy chcę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchać, to ja mogę film - nawet często tak robię, ale mecz? To trzeba oglądać, tu wyobraźni nie starcza:)

    OdpowiedzUsuń