O!
I jakby tak jeszcze to moje szanowne ciśnienie wyszło z piwnicy, byłoby jeszcze lepiej. Ale i tak nie jest źle. Lato przyszło proszę państwa:) W kalendarzu mam tak napisane. I słońce nawet świeci. Nieśmiało, bo nieśmiało, ale zawsze świeci.
Idę piec Tacie eklery. Na jutro. Wiem, że lubi. Przecież z piwem do niego nie pójdę;)
Tylko niech mi się przestanie kręcić w głowie.
Ewutku, żaba jest po zbóju, naprawdę! Jesteś niebywale zdolna bestia, skoro umiesz zrobić eklery. Mój kontakt z eklerami polega głównie na ich spożywaniu. Raz próbowałam je zrobić, ale skończyło się na przełożeniu ich dżemem, bo nie miałam ani śmietany ani czekolady w domu. Miłego, ;)
OdpowiedzUsuńJessssssu eklery??? No to dałaś, ślina zalała mi klawiaturę :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻabka w stylu grzbietowym, trzeba by spróbować takiego wypoczynku letniego.Cóż przypomniałaś o dniu taty ... zrobiło sie jakoś smacznie i miło,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak to zazwyczaj bywa, że jak się chce dobrze, to się przedobrzy... I krem jakiś taki niewydarzony się zrobił...Ale same eklery są bardzo proste do zrobienia, naprawdę:) Żaden tam ze mnie mistrz patelni czy blachy. Raz się uda, a raz nie. Tak jak tym razem:)
OdpowiedzUsuńUuuuu.... To wycierać sazybko, wycierać, bo jeszcze przestanie działać i co wtedy?:)W mojej jest mnóstwo okruszków i przez to nie działa "o" - i ile wysiłku kosztuje wciśnięcie tego upartego klawisza, by literka się pokazała:)))
OdpowiedzUsuńMój Tatko już uhonorowany w niedzielę! Eklery? Dla mnie wyższa szkoła jazdy! Żaba rozkoszna...
OdpowiedzUsuńJeżeli żabka w stylu grzbietowym, to tylko opcja sucha, czyli piasek, na nim leżak, a na nim ręcznik. No i oczywiście na ręczniku ja. Opcje mokre nie wchodzą w grę, bo... są mokre :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to najprostsze i najszybsze pieczenie pod słońcem.Przepis daję:Ciasto:Zagotować szklankę wody z połową kostki margaryny. Gdy margaryna się rozpusci dodać szklankę mąki (z przyzwyczajenia daję poznańską pszenną). I dalej gotować na małym ogniu. Ciagle mieszać, aż się zrobi masa (i się nie przypali...). Odstawić do ostudzenia. Jak wystygnie dodać 4-5 jajek (w zależności od wielkości - ja daję 4 i zawsze jest w porządku), i miksować ok. 5 min.Ciasto gotowe. Nakładać łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (wolę papier, jak się dobrze wypieką, to się je łatwo ściąga, a na wysmarowanej blasze zawsze mi się przyklejały...) i formować kształt eklerka, albo rozprowadzić równomiernie po całej powierzchni i będzie karpatka:)Z jednego przepisu, w zależności jak się zmachnę łyżką i jakie wielkie eklery mi przez to wyjdą, jest ich około 12-16. A jak robię karpatkę, to spokojnie są dwie blachy.Piec w piecu nagrzanym do 220 stopni przez około 30 minut. Jak trochę przestygną przekroić na pół i gdy już całkiem są wystudzone - przekładać kremem i posypać cukrem-pudrem.Krem? Kupuję gotowy z delekty. Ale tam napisane, by dać całą kostkę margaryny - wychodzi za tłusty! Daję tę połówkę co zostaje z ciasta i wtedy krem jest typowo budyniowy. I daję tłuste mleko 3,2%Naprawdę łatwe. Tylko tak skomplikowanie wygląda.Ale nieco czasochłonny... 3 godziny w sumie roboty...Smacznego!:)
OdpowiedzUsuńŻaba wymiata! No i narobiłaś mi strasznego smaka na ...ptysie.Wszak one z tego samego ciasta.U mnie lata też nie ma.
OdpowiedzUsuńCzy ciasteczka tacie smakowały? Na pewno. Lubię Dzień Ojca, i wiem, że wielu mężczyzn, mimo że się do tego nie przyznają też cieszą się z tego święta.
OdpowiedzUsuńTata je bardzo lubi, nawet jak krem wyjdzie nie taki jaki miał wyjść - generalnie zamiłowanie do słodkości mam po nim:)
OdpowiedzUsuńDokładnie - jak zwał, tak zwał - robi się tak samo. I tak właściwie, to nie wiem, czy poza nazwą czymś jeszcze się różnią:)
OdpowiedzUsuńA nasz syn przyszedł do ojca z dwiema butelkami piwa;))Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMój tato wie, że ostatnia rzecz, jaką ode mnie dostanie, to piwo:) prędzej kupię mu wino, ale ile można kupować win, skoro i tak nikt potem tego nie pije?;)
OdpowiedzUsuńMam zupełnie podobnie, ostatnio ciśnienie leży na podłodze i kwiczy....
OdpowiedzUsuńU mnie tak będzie siódmego. Nic mnie wtedy nie powstrzyma przez leżeniem brzuchem do góry, o!A lato u mnie na razie jakby nieco jesienne, choć dziś już lepiej odrobinkę..
OdpowiedzUsuńżaba cudna!!!!
OdpowiedzUsuńłee,taką zimną ziabę wystawiłas;-)...buziacki Tobie,nie żabie:-)
OdpowiedzUsuńWcale nie zimna - patrz jaki luzak:)
OdpowiedzUsuńnoooooooooooo :))))))
OdpowiedzUsuńDziś już było zdecydowanie wakacyjnie:) I wierząc tym magikom od pogody - będzie tak jeszcze dłuuuuuuugo:)
OdpowiedzUsuńMoje powoli wraca na miejsce. Ale pogoda się zmieniła, więc i powinno być lepiej. Mam nadzieję, że i Twoje wstało już z podłogi:)
OdpowiedzUsuń