wtorek, 22 czerwca 2010

u mnie...


  

O! 
I jakby tak jeszcze to moje szanowne ciśnienie wyszło z piwnicy, byłoby jeszcze lepiej. Ale i tak nie jest źle. Lato przyszło proszę państwa:) W kalendarzu mam tak napisane. I słońce nawet świeci. Nieśmiało, bo nieśmiało, ale zawsze świeci.
Idę piec Tacie eklery. Na jutro. Wiem, że lubi. Przecież z piwem do niego nie pójdę;)
Tylko niech mi się przestanie kręcić w głowie.



22 komentarze:

  1. Ewutku, żaba jest po zbóju, naprawdę! Jesteś niebywale zdolna bestia, skoro umiesz zrobić eklery. Mój kontakt z eklerami polega głównie na ich spożywaniu. Raz próbowałam je zrobić, ale skończyło się na przełożeniu ich dżemem, bo nie miałam ani śmietany ani czekolady w domu. Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jessssssu eklery??? No to dałaś, ślina zalała mi klawiaturę :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ~smoothoperator23 czerwca 2010 01:21

    Żabka w stylu grzbietowym, trzeba by spróbować takiego wypoczynku letniego.Cóż przypomniałaś o dniu taty ... zrobiło sie jakoś smacznie i miło,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to zazwyczaj bywa, że jak się chce dobrze, to się przedobrzy... I krem jakiś taki niewydarzony się zrobił...Ale same eklery są bardzo proste do zrobienia, naprawdę:) Żaden tam ze mnie mistrz patelni czy blachy. Raz się uda, a raz nie. Tak jak tym razem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuuu.... To wycierać sazybko, wycierać, bo jeszcze przestanie działać i co wtedy?:)W mojej jest mnóstwo okruszków i przez to nie działa "o" - i ile wysiłku kosztuje wciśnięcie tego upartego klawisza, by literka się pokazała:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój Tatko już uhonorowany w niedzielę! Eklery? Dla mnie wyższa szkoła jazdy! Żaba rozkoszna...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli żabka w stylu grzbietowym, to tylko opcja sucha, czyli piasek, na nim leżak, a na nim ręcznik. No i oczywiście na ręczniku ja. Opcje mokre nie wchodzą w grę, bo... są mokre :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie to najprostsze i najszybsze pieczenie pod słońcem.Przepis daję:Ciasto:Zagotować szklankę wody z połową kostki margaryny. Gdy margaryna się rozpusci dodać szklankę mąki (z przyzwyczajenia daję poznańską pszenną). I dalej gotować na małym ogniu. Ciagle mieszać, aż się zrobi masa (i się nie przypali...). Odstawić do ostudzenia. Jak wystygnie dodać 4-5 jajek (w zależności od wielkości - ja daję 4 i zawsze jest w porządku), i miksować ok. 5 min.Ciasto gotowe. Nakładać łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (wolę papier, jak się dobrze wypieką, to się je łatwo ściąga, a na wysmarowanej blasze zawsze mi się przyklejały...) i formować kształt eklerka, albo rozprowadzić równomiernie po całej powierzchni i będzie karpatka:)Z jednego przepisu, w zależności jak się zmachnę łyżką i jakie wielkie eklery mi przez to wyjdą, jest ich około 12-16. A jak robię karpatkę, to spokojnie są dwie blachy.Piec w piecu nagrzanym do 220 stopni przez około 30 minut. Jak trochę przestygną przekroić na pół i gdy już całkiem są wystudzone - przekładać kremem i posypać cukrem-pudrem.Krem? Kupuję gotowy z delekty. Ale tam napisane, by dać całą kostkę margaryny - wychodzi za tłusty! Daję tę połówkę co zostaje z ciasta i wtedy krem jest typowo budyniowy. I daję tłuste mleko 3,2%Naprawdę łatwe. Tylko tak skomplikowanie wygląda.Ale nieco czasochłonny... 3 godziny w sumie roboty...Smacznego!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Żaba wymiata! No i narobiłaś mi strasznego smaka na ...ptysie.Wszak one z tego samego ciasta.U mnie lata też nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ciasteczka tacie smakowały? Na pewno. Lubię Dzień Ojca, i wiem, że wielu mężczyzn, mimo że się do tego nie przyznają też cieszą się z tego święta.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tata je bardzo lubi, nawet jak krem wyjdzie nie taki jaki miał wyjść - generalnie zamiłowanie do słodkości mam po nim:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie - jak zwał, tak zwał - robi się tak samo. I tak właściwie, to nie wiem, czy poza nazwą czymś jeszcze się różnią:)

    OdpowiedzUsuń
  13. A nasz syn przyszedł do ojca z dwiema butelkami piwa;))Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mój tato wie, że ostatnia rzecz, jaką ode mnie dostanie, to piwo:) prędzej kupię mu wino, ale ile można kupować win, skoro i tak nikt potem tego nie pije?;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~postautoportret25 czerwca 2010 20:07

    Mam zupełnie podobnie, ostatnio ciśnienie leży na podłodze i kwiczy....

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie tak będzie siódmego. Nic mnie wtedy nie powstrzyma przez leżeniem brzuchem do góry, o!A lato u mnie na razie jakby nieco jesienne, choć dziś już lepiej odrobinkę..

    OdpowiedzUsuń
  17. łee,taką zimną ziabę wystawiłas;-)...buziacki Tobie,nie żabie:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wcale nie zimna - patrz jaki luzak:)

    OdpowiedzUsuń
  19. noooooooooooo :))))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziś już było zdecydowanie wakacyjnie:) I wierząc tym magikom od pogody - będzie tak jeszcze dłuuuuuuugo:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje powoli wraca na miejsce. Ale pogoda się zmieniła, więc i powinno być lepiej. Mam nadzieję, że i Twoje wstało już z podłogi:)

    OdpowiedzUsuń