czwartek, 3 czerwca 2010

oto znowu jestem:)


Jestem. Wróciłam. Nie muszę pisać, że było ciepło i fantastycznie, prawda?:) Co prawda psująca się klimatyzacja w pokoju sprawiła, że mam teraz katar, jakiego nawet w zimie nie miałam, ale co tu narzekać – ważne, że widziałam słońce:) I przywiozłam je chyba ze sobą, bo świeci od rana. No dobrze – trochę pokropiło popołudniu, ale każdy mi mówi, że tak słonecznego dnia (?!) od tygodnia nie było. Czyli 50% planu wykonałam. Nie musiałam pakować do słoika, ani kombinować inaczej – przyszło za mną:) A do tego w kalendarzu mam taki obrazek:

  

Bardzo na miejscu, prawda?:)

Czy się opaliłam? Oczywiście. Choć może nie tak bardzo jak przez wakacje, ale wystarczy, bym się odznaczała na ulicy, czego już doświadczyłam, bo ludzie się za mną dziwnie oglądają… Co prawda na plaży byłam może w sumie (zliczając wszystkie „razy”) ze dwa dni. Bo aż tak bardzo majowe słonko na Korfu nie rozpieszcza, ale świeci i nawet przez chmury opala. I wystarczyło pójść na spacer, by wrócić z innym kolorem skóry. A nachodziłam się tak, że nadrobiłam braki z ostatnich 10 miesięcy.
Obiecuję, że i tym razem napiszę co się działo. Bo jak zawsze działo się dużo. Ale muszę dojść do siebie. Przede wszystkim się wyspać, bo głowa sama mi leci w dół. Tak więc jeszcze kilka dni. No i muszę nadrobić braki w czytaniu, bo widzę, że mi się ich nieco nazbierało:) Ale to też jeszcze nie dziś.
No i miał być kawałek opalonego ciała. Nie wiem, czy na tym zdjęciu wygląda na opalone, czy nie, bo w rzeczywistości wygląda, ale jego właścicielka na pewno jest niepoczesana. Cóż, z korfickim wiatrem to ja nie wygram. Podobnie jak ze słońcem. Ale z nim akurat nie chcę;)

  





18 komentarzy:

  1. Witaj Ewutku, widać,że jesteś opalona. Czy Tobie też tak szybko zleciał ten czas? No to teraz cierpliwie czekam na sprawozdanie i kuruj ten katar.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za szybko... Choć cały czas miałam wrażenie, że nigdy nie wyjeżdżałam z Sidari, bo wszystko takie znajome. Powoli zaczynam oddychać normalnie, więc idzie ku lepszemu i zgodnie z zasadą, że katar nieleczony trwa tydzień, a leczony 7 dni:) Pozdrawiam ciepło i zaczynam nadrabiać blogowe braki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. opalona a jakże:))))i fajnie,że jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem, jestem - ciałem:) Bo duch fruwa gdzieś sobie tu i tam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~postautoportret4 czerwca 2010 21:47

    Nareszcie Jesteś...cieszę się bardzo...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie jesteś opalona. Już nie mogę doczekać się relacji w wyprawy. Oby to Twoje słoneczko świeciło nam jak najdłużej, bo deszczu nam wystarczy.Pozdrawiam słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej:) Miło mi, że się cieszysz:) I wiesz co? Ja też się cieszę, że już wróciłam. Mimo wszystko, mimo tego, że było fantastycznie, ciepło i jak zawsze cudownie. Bo życie w wiecznej bajce niczemu dobremu nie służy.Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też mam nadzieję, że będzie świecić długo. Wody z nieba chyba wszyscy mamy już dosyć...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że jesteś, fajnie, że się udało i fajnie opaleniznę widać :) a katar przejdzie, leczony czy nie trwa tydzień :) Pozdrawiam serdecznie a i nadmieniam, że Onet coś mi szaleje i do poprzedniego tekstu był komentarz a teraz go nie widzę więc nie wiem co zrobiłem komu źle, że mnie wycina :/ Jeszcze raz pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. ach, zazdroszczę podróży, słońca, zwiedzania! bardzo:) mnie ciągle coś "staje" na przeszkodzie zrealizowac marzenia o Hiszpanii, Grecji, Paryżu...może w 2012:)

    OdpowiedzUsuń
  11. O... Niczego nie usunęłam, bo tylko spamy wyrzucam... A, że onet szaleje, to wiem, bo mnie kilka razy dziennie informuje, że mój blog wcale nie istnieje:) No a przecież wiem, że istnieje:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. To już całkiem niedługo, więc kto wie:) Życzę podróży z całego serca:))

    OdpowiedzUsuń
  13. ~postautoportret5 czerwca 2010 11:59

    Może masz rację...choć czasem zastanawiam się dlaczego tak bronimy się przed stałym szczęściem...hihihi pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Nooo, równie dobrze mogłaś sobie zrobić zdjęcie ze mną zamiast tego bielutkiego aniołka: efekt kontrastujący byłby ten sam ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Hihi:) Aż tak źle chyba nie jest:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Haj!:-)).No,nareszcie Cie poznałam;-).Tyle czasu nie znałam Twojej buzi...Jestes taką,jaką sobie wyobrażałam...Na tle tego posążka to jestes jak mulatka:-)).Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  17. Rzeczywiście, bardziej jestem żółta - jakby patyną czasu naznaczona ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  18. to posążek zbyt biały:)

    OdpowiedzUsuń