środa, 30 września 2009

instynkt chomika


Jestem w jednym kawałku. Dziękuję za każde dobre słowo. Wszystkim razem i każdemu z osobna. I pozwólcie, że nie będę nic dopisywać do Waszych komentarzy. Zrobię to tutaj.
Nie, to nie jesień ani remont. To bezsilność wobec pewnych sytuacji. Bardzo lubię swoją bajkę i jak najbardziej jest ona moja. Dlatego też ciągle sklejam ten pękający balonik i idę dalej do przodu. Czasem jednak zdarza mi się przystanąć i zajrzeć w siebie, jak w taflę jeziora, by dostrzec choć gwiazdy odbijające się w oczach moich współbajkowiczów, którzy gdzieś tam, a ja tu…. Dziękuję.

Zanim zniknę pod stertą gruzu i kurzu, zniknęłam chwilowo pod stosem papierów i papierzysk skrupulatnie „kolekcjonowanych” od lat. Dotychczas przekładane były z półki na półkę, z teczki do teczki. Wczoraj dokonały żywota. Skoro nie zajrzałam do nich przez ostatnie 3 lata, czemu miałabym to zrobić w najbliższym czasie – czyli w ogóle?
Rozbiłam obozowisko w przedpokoju. Kawa, ciastka, telefon, worek na śmieci – wszystko co niezbędne. Jednak rosnący z każdą godziną stos przerażał mnie coraz bardziej. Kiedy ja to wszystko uzbierałam? No tak – a to się przyda, a tego szkoda, a tamto coś tam… A co ja za skarby znalazłam:) Nie przyznam się, żeby wstydu sobie nie zrobić. W każdym razie już wiem, dlaczego przez tyle czasu nie umiałam znaleźć pewnych rzeczy. W życiu bym nie wpadła, by ich szukać w tamtym miejscu:) 
Coś mi się jednak wydaje, że chyba mimo wszystko udało mi się to i owo przemycić. I gdy za kilka tygodni będę się „wprowadzać” do nowej szafy i tak coś jeszcze znajdę niepotrzebnego. Cóż. Instynkt chomika odzywa się we mnie nawet w chwilach radykalnego uszczuplania stanu posiadania:)
Mam za to kolejny problem. Zostały jeszcze książki. Gdzie ja je pomieszczę? Przecież nie będę się o nie potykać przez miesiąc. Mój genialny Brat doradził mi, bym je upchała do lodówki, skoro służy mi ona głównie do mrożenia powietrza i jako magazyn światła. Dowcipniś…




23 komentarze:

  1. Oj to masz problem!Do piwnicy ryzykowne...Może podrzuć komuś na przechowanie.A dużo ich masz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Gromadzenie rzeczy niepotrzebnych to czesc natury ludzkiej. Ktos obliczyl, ze kupujemy az 50% rzeczy calkowicie niepotrzebnych, zbednych, nigdy nie uzywanych, tylko dlatego, ze idac na zakupy odruchowo chcemy wejsc w posiadanie rozmaitych swiecidelek. Jezeli jest to prawda, a wiele na to wskazuje, o ile bogatsi bylibysmy, o ile wiecej miejsca mielibysmy w naszych szafach i piwnicach, gdybysmy od razu potrafili zadecydowac, co tak naprawde jest nam potrzebne, a co nie. Od pewnego czasu, idac na zakupy sama sobie zadaje pytanie: czy dana rzecz jest mi absolutnie tak niezbedna, ze nie moge bez niej dalej zyc. Jezeli odpowiedz jest twierdzaca, co nie zdarza sie czesto bo stosuje naprawde ostre kryteria, wowczas ja kupuje. A stosy papierzysk, niepotrzebnie latami gromadzone w szafach i piwnicy? Przepriowadzki sa naprawde zdrowe ... Pozwalaja sie pozbyc tego balastu jednym ruchem reki ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, bardziej niż dużo:)) Nikt się nie zgodzi na ich przechowanie, bo zajmują stanowczo za dużo miejsca. No i to przenoszenie.... Brrr... Coś wymyślę, jeszcze trochę czasu do armagedonu zostało:)Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja właśnie też z tych, którzy raczej nie kupują rzeczy niepotrzebnych - żadnych bibelotów i świecidełek u mnie się nie uświadczy. Gdy zdarza mi się iść z kimś do jakiegoś centrum handlowego i słyszę "Popatrz, jak to ...(coś - bo ja zazwyczaj nawet nie wiem do czego to "coś" służy, oprócz zbierania kurzu i zajmowania miejsca w pokoju) ładnie by u ciebie wyglądało" - patrzę na tego kogoś jak na ufoludka i temat się urywa. Jedyne niepotrzebne rzeczy, w ilościach przerażających, to papiery. Niestety - szkoła to produkcja hurtowa wszelkiego rodzaju papierzysk. I nigdy nie wiadomo co i kiedy się przyda. I tak się to składa i składa... I właśnie się części pozbyłam. Częsci.. Hihi:))Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewutku kochana, ja wkładałam je w 120l. worki foliowe i potem w kartony i wszystko stało na balkonie, dodatkowo nakryte jeszcze z wierzchu plandeką, powiązane sznurkiem, żeby plandeka nie odfrunęła.Trochę z tym roboty, ale praktyczniej niż do piwnicy, bo tam tez trzeba je przecież zabezpieczyć. Przypomniałaś mi, że ja też muszę zrobić remanenty, bo też chomikuję.Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O! To jest pomysł! :) Tam przynajmniej nie będą nikomu zawadzać (nikomu, tzn. mnie, hihi) Miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja chomik do kwadratu STOP obawiam się, że i tak wszystkiego co trzeba nie wywalisz STOP jednak nie martw się STOP jak wywalisz STOP to odbudujesz zapasy STOP w dość szybkim tempie STOP magazyn światła STOP i powietrza mrożonego STOP schomikuj STOP jako ważny element kuchni STOP :) Pozdrawiam STOP

    OdpowiedzUsuń
  8. Fakt. Rzeczy nas osaczają. Nie wiadomo jak i kiedy. U mnie sentymentalnych pierdutek nie uświadczysz, za to liczba książek przeraża zawsze w obliczu remontu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Ewulko! Z książkami zawsze w takich sytuacjach jest spory problem. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie ma się gdzie ich przełożyć. Mnie taka "papierkowa robota" polegająca na przewożeniu książek przy ostatniej (mam nadzieję, że naprawdę ostatniej) przeprowadzce o mało nie doprowadziła do szału. A wszystko przez moją ślubną (porządnicka cholera). Wszystkie książki z jednej szafki odpowiednio do wymiarów i tego jak stały na półkach spakowała do... kartonu po telewizorze. Niby ładnie, pięknie, ale jakim dźwigiem to podnieść? O tym jednym nie pomyślała. ;-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tez mialam z tym problem. Ksiazki trzymam jak relikwie,papiery rowniez i nie mam sumienia ich wyrzucac. Przekladam wiec z miejsca na miejsce... Babiloty poszly precz... Balkon jest dobry ale one tam zbutwieja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak się dobrze osłoni, to nic im się nie stanie. Ale już je pochowałam. Ufff... Nagle się okazało, że jak tu upchnę, tam przestawię, to mam tyle miejsca, że... Hihi:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. A wiesz, że ja miałam tak samo przy przeprowadzce?:) Cały dzień same ksiązki... I potem to układanie... Jak najbardziej według rozmiarów... I jeszcze, żeby nie pomieszać, bo te historyczne, a tamte nie... Te do szkoły, a te niekoniecznie... Jak dobrze, że generalne remonty są tak rzadko, a przeprowadzki jeszcze rzadziej:))

    OdpowiedzUsuń
  13. A ile ja skarbów znalazłam przy okazji:)) O niektórych zapomniałam, że je mam, a inne już dawno spisałam na straty podejrzewając, że wyrzuciłam przypadkowo przy innej okazji:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przez najbliższy rok to może nie, ale jak tylko wrócę do pracy produkcja makulatury podskoczy o 1000% i do wszystkiego będzie można przykleić karteczkę "Nie wyrzucać! Nigdy nie wiadomo kiedy i do czego się przyda!" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Ewo,A ja proponuję spojrzeć na ten galimatias z innej strony. Kiedy już uporządkujesz swoje sprawy i spraweczki ... zobacz jak będzie pięknie i po nowemu, o czym, jak mniemam, dasz znać, jak sobie poradziłaś z tym wszystkim,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Może nie uwierzysz, ale mój syn w nieużywanej zamrażarce trzymał klasery ze znaczkami i monetami, więc pomyśł Twojego brata nie jest taki zły.Podczas ostatniego remontu wyrzuciłam z domu kilka worków chomikowanych śmieci. Książki córka wyniosła do swojego liceum, własciwie to był zespół szkół i każda książka się przydała. Kilka zaniosłam do osiedlowej biblioteki, a dzieła Marksa (żartuję) i tym podobne wyrzuciłam do śmietnika.Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zawsze to lepsze niz balkon. Ja je szanuje,ale tylko te trzymam co pomagaja,bo lektury poszly precz a mam przeciez blisko biblioteke i tam niektore poszly. Gratis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wprost uwielbiam moment, gdy wszystko już stoi na z góry upatrzonej pozycji, gdy wokół pachnie świeżością i jest tak inaczej niż było ,a zarazem dalej swojsko. I te pielgrzymki najbliższych i znajomych pt. "Pokaż jak to wyszło":)) Przez kilka tygodni prawdziwy dom otwarty:)) Ale to też lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Gdyby moja lodówka była nieużywana, już dawno by jej nie było:) Aluzje Brata odnoszą się do tego, że w lodówce oprócz najbardziej niezbędnych produktów spożywczych, raczej niewiele można uświadczyć. Tylko w przypadku prawdziwego najazdu gosci zapycha się po brzegi. Ja się już przyzwyczaiłam do jego złośliwości - zresztą wcale nie złośliwych:) A miejsce na książki znalazłam po chwili dogłebnego zastanowienia się. Czasem po prostu trzeba usiąść, porozglądać się i pomyśleć:)Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  20. ooo witam chomiczkę:))) też mam tak samo..zbieram też gazety..Burdy i inne takie..ciężko mi przeprowadzić selekcję...oj ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  21. doskonale rozumiem... my chomiki tak mamy... :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Lodówka, nie nie i jeszcze raz nie, powiedz Bratu, że o wiele lepsza jest...pralka buehehehe, albo po prostu jakaś zgrabna półeczka podwieszana pod sufitem, np.w okół pokoju... W moim domu miałem regał z książkami na całej jednej ścianie...przysłonięty szklanymi suwanymi drzwiami...środkowe drzwi ukrywały jednocześnie wejście do sypialni...pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pralka odpada:) gabarytowo mniejsza od lodówki i zdecydowanie więcej ksiazek upchałabym własnie tam:))Zamaskowane wejscie do sypialni? Hmmm.... Intrygujące:)Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń