czwartek, 4 marca 2010

********


Przeczytałam list miłosny. Niejeden. Nie. Nie do mnie były one pisane. Do mnie nikt nie pisze i raczej pisać takowych nie będzie. 
Ktoś powie – to tylko słowa ubrane w ładne opakowanie. Może i słowa. Bo przecież słowem można uczynić wiele rzeczy: wywołać uśmiech na zalanej łzami twarzy, wyciągnąć z dna rozpaczy, albo zranić. Słowem można manipulować, stąd kłamstwa, nieporozumienia, niedopowiedzenia. Ale w słowa można ubierać też to, co w głębi duszy aż krzyczy. Przecież poezja to też słowa zaklęte w metaforach. Słowa, które wielu z nas dotykają tak bardzo, że odbieramy je bardzo osobiście.
Słowo pisane niemal zawsze do mnie przemawiało. Wzruszam się czytając książki, uśmiecham się pod nosem, gdy jakiś wiersz dotknie mojej najczulszej struny. Jak więc nie pozostać obojętnym na słowa z których biją takie gorące uczucia? Autentyczne. Nie wyolbrzymiane. Nie podkoloryzowane. Żarliwe. Romantyczne. Bez patosu. Ludzkie.
Nie ja byłam adresatem, a jednak poruszył. I gdybym dostała taki list…
No cóż – dziś tylko niepoprawni romantycy piszą listy miłosne…



10 komentarzy:

  1. ~smoothoperator4 marca 2010 14:29

    No proszę, romantyczna Ewo, aż niepodobna, że nie dostajesz takowych listów. Trzeba by coś z tym przykrym faktem zrobić, nie sądzisz? Gdybym jeszcze poznał ów styl, co tak Cię zauroczył ...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewutku, piękne jest to,że nigdy nie mamy pewności czy ktoś do nas ten miłosny list napisze, czy też nie. Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę fakt,że niektórzy nic więcej z siebie, oprócz tego miłosnego listu, nie są w stanie wykrzesać. I wyobrazasz sobie chyba, jakie potem rozczarowanie nas może spotkać.Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewo, masz rację, że słowa mają dużą siłę, zarówno jeśli w miłosnych listach są wypowiedziane, jak i w rozpaczliwych oskarżeniach. Do tych pierwszych można zawsze wracać przypominając szczęśliwe chwile, te ostatnie lepiej od razu spalić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ważne jednak, by słowa nie zostały tylko słowami...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, wyobrażam sobie. Bo nawet za najpiękniejszym listem miłosnym powinny iść inne 'dowody' na to, że uczucie jest szczere.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... :) Może i lepiej, że nie dostaję. Chodziłabym całymi dniami z głową w chmurach:) A tu pod nogi trzeba patrzeć, tyle dziur czyha :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko poeci:-).Gdzie te czasy kiedy czuło sie list w ręku,jego kolorową kopertę a w środku...?...cud i miód...teraz zwykły mail,bez żadnego wyrazu i czucia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. I jak go zalać łzami? Jedynie klawiaturę chyba... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~postautoportret7 marca 2010 09:21

    a owi niepoprawni romantycy są gatunkiem wymierającym...więc radził bym zrobić coś by objąć ich ochroną...by całkiem nie wymarli...myślę, że wybieg w zoo tóż obok pawianów byłby w sam raz. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  10. Zoo?... Zdecydowanie nie... Raczej jakiś park, czy ogromny ogród... a najlepiej pozwolić im pisać w spokoju, bo nadmierne wytykanie palcami może przynieść szybsze wymarcie gatunku, niż nam się to wydaje...

    OdpowiedzUsuń