czwartek, 8 kwietnia 2010

"Jaki piękny księżyc, patrz..." - czyli nocnych łowów część druga


O wczorajszym dniu chcę zapomnieć raz na zawsze, choć tak bardzo proste to nie będzie, niestety. Po raz pierwszy ktoś mi się włamał do skrzynki pocztowej. I nie mam pojęcia jakim cudem się to stało, skoro klatka zabarykadowana domofonem a i wyjęcie czegoś z zamkniętej skrzynki zajmuje trochę czasu i wymaga niebywałej pomysłowości. A niech już sobie poczyta zabłąkane i mocno spóźnione życzenia świąteczne, tylko dlaczego podarte wkłada z powrotem do skrzynki?? I te strzępy kartek świątecznych jeszcze bym jakoś zdzierżyła. Ale w kącie skrzynki znalazłam pomięty kawałek kartki, który okazał się być… moim pinem do karty bankomatowej. No i po co komu pin, jak nie ma karty? I po co otwierał? Spodziewał się w załączeniu karty i może jeszcze wyciągu ze stanem konta?
Ocenzuruję sama siebie i powiem tylko, że się wcale nie zdenerwowałam, we mnie się zagotowało… Bo czekam na jeszcze jedną przesyłkę z banku. I ona też przyjdzie listem zwykłym a nie poleconym. I skąd mam mieć pewność, że nie zniknęła?
Pół popołudnia straciłam w banku. I choć niby wszystko w porządku, ciągle jest we mnie jakiś niepokój. No, ale chyba to normalne, prawda?

W ramach odreagowania zapraszam na drugi spacer nocnymi ulicami Grajdołka. Zdecydowanie korzystniej wygląda on w blasku latarni, niż światła dziennego:

  

  

Same latarnie, zwłaszcza te nieliczne świecące:) też mogą być wdzięcznym obiektem do fotografowania: 

  


I w parku można było znaleźć jedną jedyną, całkowicie oświetloną alejkę:

  


Tym razem spacer skończył się daleko za miastem. To nasza lokalna Kałuża na styku trzech miast:

  


Latem, na niewielkim odcinku piaszczystego brzegu, tłumy młodych ludzi mają namiastkę wypoczynku nad jeziorem. Amatorzy moczenia kijów okupują jej brzegi niemal cały rok na okrągło, co jest najlepszym dowodem na to, że widać i ryby tu są. Są też łabędzie. Jednak moje ręce trzęsły się tak bardzo, że ich dostojne sylwetki wyglądały na zdjęciach, tak jakby pływały z turbodoładowaniem:) 
No i on. Znów za nami krok za krokiem. Równie dostojny, co poprzednio, choć już nie tak bardzo uparty i chudy. Dwa dni przed pełnią. Pierwszą wiosenną. Piękny, prawda?

  
 
 prezent 

16 komentarzy:

  1. Grajdołek jak zwykle urokliwy:)))))co do kradzieży to ja już nic nie powiem.kilka lat temu zaginął mój pin do karty,bank beztrosko wysyła te piny zwykłym listem,osobiście uważam,że powinno ich być stać na polecone,po prostu.innej opcji nie przyjmuję. banki zarabiają m.in na mnie i powinnam mieć zagwarantowane pewne usługi.pani z mojego banku dwoiła się i troiła, dzwoniła do centrali,gdzie odpowiedzi panienki z centrali(w stolycy)nie nadają się do cytowania,totalna zlewka klienta,pracowników filii itd.brak profesjonalizmu.dno.musiałam czekać kolejny miesiąc na to,żeby sobie spokojnie wybrać kasę z bankomatu.przez czyjąś beztroskę.

    OdpowiedzUsuń
  2. okropne doświadczenie...szczerze współczujęi zupełnie nie wiem czego kto szukał:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie wiem czego szukał...

    OdpowiedzUsuń
  4. Też jestem za tym, by takie informacje przychodziły listem poleconym, nawet mogę sama iść po ich odbiór do banku. Mam tylko nadzieję, że to był jedynie incydent i więcej się nie powtórzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okropność.I po co są domofony? Zdjecia cudne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjęcia piękne, tajemnicze. Gdy zniszczono nam drzwiczki do skrzynki listowej, byliśmy święcie przekonani, że zrobili to mieszkający w moim bloku gówniarze, choć żadnego z nich nie złapaliśmy za rękę. Jednak mieliśmy problemy z pocztą, która na nasz koszt zażądała naprawienia skrzynki. Oczywiście nie spełniliśmy tego żadania i słusznie, bo za jakiś czas pojawiły się euroskrzynki.Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewo, Twoje miasto nocą jest przecudowne. Na temat kradzieży nie wypowiem się, bo też by mnie skręciło. Może powinnaś zmienić bank, ja dostaję pocztą kartę i sama sobie w necie pin wpisuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się - nocą jest ono niezwykle klimatyczne:) Mam nadzieję, że kiedyś uda się pokazać je za dnia - wtedy dopiero będzie prawdziwy moment prawdy:)))Kartę też dostałam pocztą, na szczęście listem poleconym. I pierwsze co zrobiłam to zmieniłam pin. Zresztą - po co komu pin, jak nie ma karty? Zupełnie tego nie rozumiem...

    OdpowiedzUsuń
  9. No i właśnie owe euroskrzynki mamy... Jak się trochę pokombinuje to i wyjąć z nich cokolwiek wcale nie jest tak trudno. Wystarczy odrobina sprytu...

    OdpowiedzUsuń
  10. Na tak zadane pytanie, ktoś niedawno mi odpowiedział: "Domofony są po to, by były". I jak mu nie przyznać racji:)

    OdpowiedzUsuń
  11. własnie:) zdjęcia super!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo udane fotki:-).Lubię widoki o tej porze. Bardzo lubię.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Prawda, niepokój zostaje. Bo rzeczywiście pal licho kartki, choć miło je dostawać, ale kiedy ktoś nam nos wściubia w bankowe przesyłki, naszym niekomfortowym samopoczuciem się to kończy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Każde udane zdjęcie mnie cieszy. A te udały się wyjątkowo, zwłaszcza, że pierwszy raz robiłam je tym aparatem i o takiej porze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaglądam teraz do skrzynki kilka razy dziennie. Mam nadzieję, że mi to przejdzie...

    OdpowiedzUsuń