piątek, 23 kwietnia 2010

wiosenne przesadzanie


Zaczynałam pisać kilka razy i niczego nie skończyłam. W ruch szedł ciągle „delete”. Nie pamiętam kiedy ostatnio siedziało we mnie tyle emocji. Niekoniecznie tylko dobrych… W takich chwilach najlepszym rozwiązaniem, na które mogę zawsze liczyć, jest jakaś praca. Jakakolwiek, byle zająć myśli. Zrobiłam więc wiosenny przegląd żywego inwentarza. Już jakiś czas temu przeprowadziłam „męską” rozmowę z zastępem zieleniny porozstawianej po całym mieszkaniu. Obiecałam tym doniczkowym lokatorom, że jak się nie wezmą za siebie i nie doprowadzą po zimie do porządku, to ja to zrobię za nie. Nie wiem na ile wzięły sobie do swojego chlorofilowego serca moje groźby, w każdym razie dwa skrzydłokwiaty mają zamiar zakwitnąć, reszta też jakoś się budzi. Pełną parą ruszyła produkcja odszczepek czerwonych pokrzyw ozdobnych. Jedne dziś już zasadziłam, a drugie właśnie moczą nogi w wodzie i wspólnie czekamy na efekty. Niestety zielona pokrzywa chyba jest nie do odratowania… Jak młode nie puszczą korzonków, to zniknie z kuchennego parapetu na zawsze. Ale największa walka, jak zwykle – do krwi ostatniej, to walka z juką. Urosła już prawie na 1,5 metra i była zdecydowanie za duża do doniczki sprzed roku. Walczyła dzielnie, to jej trzeba przyznać. Cięła liśćmi po rękach, wpychała je do oczu, ale w końcu dała się przesadzić. Za rok będzie jeszcze gorzej. Jest coraz większa i coraz cięższa…
A w szmateksie na dole była dziś dostawa. Na wystawie wisi piękna czerwona bluza dresowa z napisem CCCP. Ciekawe, czy ktoś kupi…

 roza 




18 komentarzy:

  1. bluza??????ja bym pewnie nabyła:)))))moje kwiatki się same rządzą.nawet storczyk zakwitł,ale okazało się,że Mama do niego gadała:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez te zdrowotne zawirowania u mnie w domu, moje kwiatki prawie wyzdychały. A dziś oniemiałam- przeznaczone do "odstrzału", prawie zaschnięte awokado wypuściło nowe listki. Podlałam i zobaczę co z tego będzie. Zdecydowanie zima nie służyła w tym roku moim zielskomMiłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z kwiatami trzeba czule rozmawiać...No, mnie też padlo kilka.Za duzo było w domu złych emocji i biedulki skończyły oddychać:-))).Z jukki nie dałoby się zrobić karła???...Poobcinać co nieco,przykrócic,np.czubek? Nie miałam styczności z tym kwiatem...Mogłam cosik palnąć:-/...Napis...to chyba ruski diabeł:-))).Nikt raczej sie na to nie pokusi,chyba,że wariat jakiś.Buziolek.Ps.Rozbawił mnie Twój post:-))

    OdpowiedzUsuń
  4. ~smoothoperator23 kwietnia 2010 12:33

    To mówisz, Ewo, że przesadzasz. Ja trochę sobie posiałem, choć ziąb straszny. Jużnie długo trzeba wykosić i ponawozić. A z tym ciuchem z napisem, no cóż, może by warto spróbować zakupić i wrzucić na grzbiet stracha na wróble,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój storczyk też kwitnie. Chciałoby się powiedzieć "jeszcze kwitnie":) U Mamy za to całe mnóstwo storczyków, różnych kolorów. I już się zapowiedziała z wizytą kontrolną, by sprawdzić samopoczucie mojego jedynaka:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim też. Dawno nie przechodziły tak ciężko zimy... Ale wiesz, mnie też się kiedyś przydarzyło, że kwiatek 'skazany' na niebyt, nagle dostawał drugiej młodości i wprost zachwycał sobą. One po prostu muszą czasem odpocząć. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Juki nie da się niestety obcinać, bo to takie cosik, co rośnie w górę, jak palma prawie... Rozmawiam z moimi kwiatkami, pewnie że rozmawiam:) Za każdym razem gdy je podlewam, albo 'zażywają' kąpieli pod prysznicem. Wiem, że to idiotycznie wygląda, ale nawet do pelargonii na balkonie czasem przemawiam latem, gdy obrywam suche liście lub przekwitłe kwiatki:)Cieszę się, że Cię ten post rozbawił, uśmiechu na cały dzień życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, wiosna w pełni (nie licząc niespodziewanego śniegu...) więc i czas najwyższy do prac 'polowych':) Czekam tylko na początek maja, gdy będę mogła posadzić na balkonie pelargonie. Jednak strach na wróble na balkonie już się nie zmieści;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~postautoportret23 kwietnia 2010 13:11

    Słyszałem gdzieś, że kwiatki doniczkowe szczególnie upodobały sobie muzykę klasyczną, a w szczególności Mozarta. Nie wiem czy to prawda czy nie ale Mozarta polecam... Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię Mozarta:) Całą magisterkę napisałam słuchając go w słuchawkach. Tylko tak mogłam się skupić. Warto wypróbować na kwiatkach. Tylko ciekawe co na to sąsiedzi:) Tak z Blunta na Mozarta:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Bluzę mój syn by nabył na pniu, za każdą cenę!

    OdpowiedzUsuń
  12. hehe,idiotycznie będzie dopiero jak zaczną schnąć z tęsknoty za rozmowa.One "czują".Buziaczki i również zyczę miłych chwil:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. ~postautoportret25 kwietnia 2010 02:26

    Nie wiem jak Twoi sąsiedzi....ale moi są całkiem spoko ... ostatnio wymyli moje kubły na śmieci...(mimo, że są Anglikami)....a po trzech Blantach byli szczęśliwi....czy coś mnie mija????

    OdpowiedzUsuń
  14. Hihi:) Nie rozpieszczam ich tak bardzo. Jak mnie kilka dni nie usłyszą, to im to wcale nie zaszkodzi:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moi sąsiedzi nawet klatki schodowej nie umyją, więc na umycie kubłów na śmieci bym nawet nie liczyła. Ale skoro w Twoim przypadku, wyrazem wdzięczności były Blanty, to chyba Ci te kubły będą myć częściej:)))Nie, nic Cię nie mija:) Ja się ciągle nie nauczyłam palić, choć ostatnio zakupiłam popielniczkę. Dla moich przyjaciółek, które są już prawie współlokatorkami. A z blantów to ja wolę tego do słuchania;)Pozdrawiam ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
  16. wczoraj rano już nie było...

    OdpowiedzUsuń
  17. Eeee, czytam, że już owej bluzy nie ma, a ja bym kupiła: niezależnie od rozmiaru. Choć gdyby w moim była, pewnie nawet do szkoły bym się w niej wybrała. Bo tak :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak się pojawi jeszcze coś takiego to dam znać:)

    OdpowiedzUsuń