Wichrowe Wzgórze zasypane śniegiem. Może nie po kolana, ale po kostki jak najbardziej. Zimowe dziecko jestem. Podobno takie lubią śnieg i mróz. No i lubię. A jak. Ale z tym mrozem to już gorzej. Ogromny kaptur, końca którego kurczowo trzyma się puchaty, zielony jak cała reszta kurtki, "kot", dość skutecznie zasłania mi oczy i policzki. Nie mniej zielony szalik rozgrzewa zesztywniałą z zimna brodę. Ale co zostaje? Nos. Nawet jak jest schowany pod kurtką i szalikiem i tak wyglądam jak Rudolf – ten od czerwonego nosa :) A do lata jeszcze pół roku…
Z prezentami już bliżej niż dalej. Jeszcze tylko Siostra i Szwagrowski…
Ale śnieg za oknem i prezenty w szafie, to jeszcze nie wszystko. Mam nadzieję, że przyjdzie jak rok temu – w ostatniej chwili. Póki co, jeszcze jej nie czuję. Ta najważniejsza.
Atmosfera Świąt.
Już powyżej 30 osób zmarło z mrozów czytałam, dziś na onecie. A wczoraj o mały włos córka by spowodowała wypadek, jechały z moję starszą synową i o centymetr od ich wozu zdążył zahamować wielgachny rozpędzony samochód terenowy. Nie lubię zimy Uleczka pozdrawia świątecznie
OdpowiedzUsuńA u mnie ze śniegiem spokój ale za to mróz nieźle sobie fogluje. Tez jestem zimową dziewczyną lecz zimy nie cierpię...Urodziłam się w styczniu. Pozdrawiam cieplutko:-)
OdpowiedzUsuńa ja już chcę ciepła...wystarczy minus 5, bez wiatru:) bo teraz zdecydowanie niedobrze jest...chałupa niedogrzana
OdpowiedzUsuńCzyżbyś była poznanianką?
OdpowiedzUsuńJa chcę mieć zimę do Sylwestra a potem od razu lato!
OdpowiedzUsuńW taką pogodę, gdy mam już gdzieś jechać, najpewniej czuję się w autobusie... Gdy słyszę te boksujące na zakrętach koła samochodu, przechodzą mi dreszcze... Trzeba być naprawdę dobrym i opanowanym kierowcą, by jeździć w taką pogodę.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńU mnie dziś świeci słoneczko. Przez szybę co prawda, ale jakoś tak wesoło się zrobiło na dworze:)
OdpowiedzUsuńDla mnie ciepło zaczyna się w okolicach +25:) Zatem wszystko poniżej to koszmar:))) A te poniżej zera to już nawet nie mówię:))))
OdpowiedzUsuńHihi:) Nie:) Skąd to skojarzenie? Ślązaczką jestem, z krwi i kości, mentalności i języka też:))) W Poznaniu mieszka kawałek mojej rodziny, ale to efekty zawieruchy powstań śląskich
OdpowiedzUsuńO! Dobrze mówisz! :)
OdpowiedzUsuńEwo, a jak zimę przetrzymywali w ubiegłych wiekach, gdy podobno śniegu było na metr, a mrozy też takie jak obecnie i to nie przez kilka dni, a od grudnia do marca? A my delikatni ludzie XXI wieku marzymy tylko o upalnych wakacjach. Ale już temperatura się podnosi do normalniejszego poziomu, byle tylko śnieg na święta został.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńU nas śnieg po kostki sparaliżował ruch uliczny, a na osiedlu to najbardziej. W ogóle nie wychodzę z domu, bo choć też jestem zimowym dzieckiem (styczeń), nienawidzę zimy w mieście. Zakupy częściowo zrobione, tylko te cholerne prezenty! Nie mamy pomysłu!Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż się nad tym zastanawiam:) W końcu nie tak dawno temu zimy również były mroźne. Nie wiem jak je przetrwaliśmy. Chyba się po prostu odzwyczailiśmy, nic więcej:)
OdpowiedzUsuńOj tak - z tym się zgadzam, zima w mieście to koszmar. Nieodśnieżone chodniki i osiedlowe uliczki, błoto pośniegowe i co tylko sobie można zażyczyć... Dobrze, że choć przez okno nie wygląda to tak strasznie.Przyznam szczerze, że w tym roku też jakoś prezentowe natchnienie długo nie chciało przyjść. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńjuż mam dosyć sniegu... niech nie wieje, bo wtedy zimno w domu:(
OdpowiedzUsuńu nas zaczyna się odwilż...
OdpowiedzUsuń