środa, 16 grudnia 2009

"Spal żółte kalendarze..."


Co roku w mojej kuchni pojawia się coraz dziwniejszy kalendarz. Nie „dziwniejszy” w sensie, że dziwny, ale taki, żebym mogła się uśmiechnąć sprawdzając rano, w którym momencie miesiąca się obudziłam. Bo rachubę czasu to tracę aż nazbyt często. Zwłaszcza teraz, kiedy nie piszę dat na tablicy i nie żyję jak automat zgadując dzień tygodnia według planu lekcji.
Każdy kalendarz kończy tak samo – jako element klasowej gazetki. Były więc i widoczki i bukiety, i zwierzątka, i bobaski. A ostatnio królowały misie z serii „Forever Friends”. Właściwie jeszcze królują, bo to ciągle grudzień:) No i właśnie z racji nieuchronnego końca roku zniknęłam dziś między kalendarzami. I gdy już nic mi się nie chciało przypodobać, ani zawołać błagalnie „Mnie! Kup mnie!”, mój wzrok padł na poczną półeczkę. Kalendarz jak kalendarz. Znam serię. Nieraz oglądałam. Ale gdy oglądnęłam ten
Zatem od stycznia ( czyli za... 2 tygodnie?... o mamo...) w mojej kuchni to łowiecki z sheepworld będą się do mnie miło co rano uśmiechać. Stosując przy tym odpowiednią instrukcję dla patrzącego:

        

Za to w grudniu coś ekstra na koniec roku…. :)

     





6 komentarzy:

  1. Piękny ten kalendarz.Ja miałam taki całoroczny,z górskim wodospadem a teraz mam miesięczny z gołymi chłopami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Ewutku, a ze mnie to się śmieją,że ja mam kalendarz w kuchni i do tego w każdym pokoju, a najczęściej nie wiem jaki to dzień tygodnia.W tym roku miałam w jednym pokoju przeróżne szczeniaki, takie słodkie, rozbrajające, a w kuchni coś długiego, bez obrazków, w drugim pokoju oczywiście jak co roku stojący kalendarz -tygodniowy, z miejscem na zapisywanie spraw do załatwienia.Nowe dopiero zakupię. I co roku obiecuje sobie,ze wreszcie pozbędę się starutkiego kalendarza-notesu, ale gdy popatrzę,ile trzeba by przepisać- macham ręką.I zostaje b.z.Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gołe chłopy? No no:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na biurku też mam jeden. I w nim wszystko co wazne. Czyli w sumie to samo co na tym w kuchni, bo jak nie spojrzę w jeden, to w drugi na pewno:) I jeszcze, żebym wiedziała, że dzisiaj to na pewno ten dzień a nie inny - biedronka mi pokazuje. Przesuwam ją z góry w dół każdego wieczoru. Pamiętanie o tym wcale nie jest męczące, robię to już mechanicznie. I przynajmniej nie mylę poniedziałku ze wtorkiem, gdy zaspana zastanawiam się co to dziś za dzien tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. He he he...ja sobie muszę taki kalendarz przygotować bo kartki mi wciąż znikają. Dobra rzecz taki kalendarz,wiesz?.Pozdrawiam cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakby nie kalendarz, to całiem bym zgubiła rachubę czasu i zapomniała o wszystkim, o czym mi nie wolno zapomnieć:)Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń