Kolejny szabat Czarownic odszedł do historii. Przyleciały niemal jedna za drugą czyniąc ogromny rejwach na korytarzu. Zaparkowały miotły w pachnącym ciągle świeżością przedpokoju, opalcowały szafę i lustra, obmacały ściany, po czym rozbiły obozowisko w pokoju rozsiadając się na fotelach i kanapie. Śmichom, chichom i paplaniu końca nie było. Wymieniły się najnowszymi ploteczkami ze świata i okolicy, ponarzekały i pomarudziły, jak zazwyczaj przy takich okazjach im się zdarza, z nutką nostalgii powspominały „jak to drzewiej bywało”, rozwinęły wodze fantazji względem tej mniej lub bardziej odległej przyszłości, a wszystko przy dźwiękach zdradzających, że stół, wokół którego się rozsiadły – pusty nie był wcale a wcale.
A gdy ciemność już słuszna nastała i pora raczej godzinę duchów przypominająca niż czas czarownic, weszły z powrotem w ziemską powłokę żon i matek. Złapały miotły pod pachę i odleciały każda w swoją stronę, eskortowane przez zawezwanych wcześniej dragonów, gdyż rumieńce na twarzach co poniektórych aż nazbyt wyraźnie wskazywały, że jeden z napoi spożywanych na zlocie zwykłym nie był. Choć jego smak przypominał uporczywie jednej z nich całkiem nieodległą przeszłość.
Ciekawam co też takiego piją czarownice?Bo chyba nie zwykłe drinki? Że o poczciwej "siwusze" nie wspomnę?Chociaż taka "krwawa Mery" nazwą pasuje...
OdpowiedzUsuńCzarownice pozdrowić i życzyć udanych nastepnych zlotów:)
OdpowiedzUsuńSkoro był remont, to muszą być oględziny. Czy się podobało odnowione mieszkanie?Pozdrawiam przedświątecznie.
OdpowiedzUsuńU mnie się szykuje sabacik 17-tego... Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńCzarownice???.Chyba miałaś na myśli swoje przyjaciółki,prawda?,bo ja w Nie nie wierzę,tzn.w czarownice:-)))).Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDrinków to my jakoś mało, żeby nie powiedzieć wcale - dobrało się towarzystwo:) Ale jedna z koleżanek przyniosła wino o wybornym smaku. Mniam:)
OdpowiedzUsuńW imieniu Czarownic - dziękuję:)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo się podobało:) Zwłaszcza, że wszystkie pamiętają stan sprzed remontu. A różnica jest naprawdę kolosalna:)
OdpowiedzUsuńZatem udanego zlotu:)
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółki to może za dużo powiedziane, ale dobre koleżanki - o, może tak brzmi lepiej:)
OdpowiedzUsuńA mnie to, co napisałaś, Ewo, kojarzy się z jakowymś panieńskim wieczorem, jak i też odnoszę ten tekst do swojego ostatniego komentarza pod Twoim tekstem "Sen to był, czy jawa?"Wietrzę tu podstęp Twój niesłychany. Czyliż ów sabat czarownic, niby z powodu wykończenia remontu zwołany, nie był aby pretekstem do przedyskutowania planów na temat usidlenia jakiegoś jegomościa???A owe czarownice, czyż nie posłużyły do wzmocnienia magicznej siły, o której zechciałaś była napisać, że kiedyś ci jej brakło.Dalibóg oczekuję dalszego ciągu i wniosków jakowyś,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć Efciu, już jestem, dzięki że byłaś ze mną tej trudnej jesieni.A zlot czarownic to fantastyczna rzecz, ja też mam takie babskie kółko zbierające się co jakiś czas i dzięki tym spotkaniom nie dajemy się zwariować.
OdpowiedzUsuńaaaa no to pięknie,pięknie:))sabaty fajne są!!!pozdrów czarownice:)
OdpowiedzUsuńPozdrowię:)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i mocno ściskam!:)) Cieszę sie, że znowu jesteś:))Tak, tak, ten zlot to głównie dla nich był - żeby nie zwariowały na amen i miały okazję sie nieco odstresować. Ja, póki co, nie mam się od czego odstresowywać. Raczej walczę z nadchodzącą nudą... Mam kolejny stos książek do przeczytania i kilka planów na najbliższą przyszłość. Mam nadzieję, że wypalą:) Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńSmooth... I co ja biedna mam teraz napisać?... Moc moja magiczna na tym polu nie działa nijak i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że bezradna jestem tu okrutnie... Tak to bowiem bywa (a w moim przypadku szczególnie), że czasem interesują się nami niekoniecznie ci, którymi i my jesteśmy zainteresowani, a my zaś wzdychamy do tych, którzy niekoniecznie są nam pisani...Obiecuję jednak, że jakby się szykował jakiś panieński wieczór - i to na dodatek mój, to dam znać:)
OdpowiedzUsuńWitaj Ewulko! Wynika z tego, że odświeżone i wyremontowane mieszkanko po opalcowaniu i opiciu przestało już być "glanc nowe". :-) Następnym razem zapewne nie będzie już takich ochów i achów. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńOdciski palców pościerane, więc może faktycznie już nie "glanc nowe", ale "na glanc zaś wypucowane" :)
OdpowiedzUsuń