sobota, 20 lutego 2010

sama tego chciałam:)


Zaraz przepadnę na resztę dnia w kuchni, więc korzystam z przerwy na kawę. Muszę się skutecznie obudzić, bo dzień będzie długi i intensywny. Za oknem pada jakieś „coś” – jakiś deszcz ze śniegiem. I choć temperatura na plusie, to owo „coś” zimne i boli policzek przy bliższym spotkaniu z nim. Jakby kto igłę wbijał….
Na jutrzejszym obiedzie będą też Rodzice. Właśnie Sister mi smsa przysłała. Podobno Tata się cieszy na ten obiad, jakby mu się kolejny wnuk urodził. A Mama? Cóż. Będę się czuć, jak na hospitacji. Bo Jej wizyty często zmieniają się w wizytacje. Mama ma trudny charakter, ja też wiem czego chcę, więc czasem dochodzi do spięć. Jak to w rodzinie. Ale to nasze dogadywanie się to żadne sporty ekstremalne. Generalnie burze są rzadko. Choć czasem zachowuje się jak rozkapryszona dziewczynka i wtedy kompletnie nie wiem, jak z nią rozmawiać, bo dziecku jeszcze jakoś się przetłumaczy pewne rzeczy, jej już nie. Cóż – w takich sytuacjach jedyne co mogę, to zacisnąć zęby, powstrzymać łzy, swoje pomyśleć i swoje zrobić. I przejść nad pewnymi rzeczami do porządku dziennego. I jutro też przeżyję, a co:)
Dobra, znikam. Jeszcze ostatnie zakupy muszę zrobić. A po południu eksperymentuję z ciastem. Przepis już przeczytałam kilka razy od początku do końca i z powrotem. Mam nadzieję, że się uda. I posprzątać trzeba, choć jak ta zgraja Hunów wpadnie (Brat z rodziną przyjedzie na kawę), to wieczorem będzie wyglądać gorzej niż teraz:) No i końcówkę „Majki” muszę zobaczyć, bo wczoraj ten fragment poreklamowy jedynie odbierałam w wersji audio. I moja wyobraźnia nie nadążała za fonią. No i Małysz skacze. I cała reszta Miętusowej ferajny. I dobrze, że piekarnik pipa i nie muszę nerwowo sprawdzać czasu, to może nic się nie przypali.
Jak nie puszczę z dymem Wichrowego Wzgórza i nie będzie jutro żadnych ofiar śmiertelnych to się wkrótce odezwę:)
Cura domesticos jak się patrzy – ja cię kręcę:)



16 komentarzy:

  1. :-))) z dymem chyba nie pójdzie:-))...Życzę udanej imprezy;-).Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnie, gotowanie i pieczenie jest dla ludzi dość naturalną czynnością. Ewutku, ale po co Ty, dziecino, chcesz sprzątać przed najazdem gości? To zupełnie niepotrzebna strata energii, bo po pół godzinie i tak nikt się nie domyśli,że było posprzątane. No a mamę poproś, by sobie przypomniała co było, gdy była w Twoim wieku. Bo mamy często zapominają,że my robimy niemal to samo, co one, gdy były w naszym wieku. Zdaj sprawozdanie po wszystkim:)))))Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że nie masz 32- letniego syna, który wczoraj nie dość, że zrobił mi wizytację kuchni, to jeszcze zabrał się za czyszczenie kuchenki gazowej, bo stwierdził, że nikt jej dokładnie nie doczyścił od pięciu lat.Opłaciło mu się, bo od poprzedniego dnia zostały mi pyszne gołąbki.Myślę, że wszystko Ci się uda.Przed chwilą w informacjach Polsatu mówili o jakiejś Majce, to chyba o tej, o której wspominałaś.Pozdrawiam prawie wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewo, nie bój się uwag mamy, ona chce na pewno dobrze, wiem coś o tym. Sama nieraz się powstrzymuję przed uwagami, które mogłyby pomóc córce w różnych zajęciach domowych. To naprawdę, nie złośliwość, a matczyna troska i przekonanie, jeszcze z czasów, gdy dzieciaczki były małe i nieporadne, że tylko ja, mama wiem wszystko najlepiej. A obiad, nawet jakby mu tam czegoś brakowało będzie wspaniały, a kawa i ciasto jeszcze bardziej, bo jak zrozumiałam, wtedy cała rodzina zgromadzi się przy stole. Napisz jak się udało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wierze w Ciebie i Twoje umiejętności. Czekam aż napiszesz, że wracasz z tarczą :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. blok jeszcze stoi, więc nie było tak źle:) gorzej z efektami.. no nic, zobaczymy co powiedzą jutro - tzn. już dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
  7. To sprzątanie to tak raczej dla zabicia własnych wyrzutów sumienia, że gdzieś tam nie wymiecione z kąta. Ale nie przykładałam się zbytnio, bo jutro o tej porze faktycznie będzie jak po manewrach wojennych:)Wiesz, wolę Mamie nie zadawać takich pytań, bo i bez tego zbyt często słyszę, że jak była w moim wieku to już miała męża i trójkę odchowanych dzieci... :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedział co robił - szorowanie kuchenki w zamian za pyszne mamine gołąbki:)A ta "Majka" to nowy tasiemiec na tvn - ufff.... udało mi się zoabczyć przegapiony kawałek i było dokładnie tak, jak myślałam, że było, hihi:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No tak, cała rodzina się zbiera. Dziś miałam dzień z serii tych, kiedy psuję wszystko za co się biorę. Mam więc nadzieję, że jutro - nie! to już dziś.... - że dziś będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  10. obiecuję, że napiszęi jak na tarczy też napiszę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. No widzisz, moi są tak przeszkoleni, że jak przyjeżdżają, to ze sobą wałówkę przywożą ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Raportu żądamy!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. To moja Siostra jest taka właśnie. Zawsze coś ze sobą przywiezie, nawet jak milion razy powtarzam, że nie trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
  14. melduję wykonanie zadania:))))

    OdpowiedzUsuń
  15. ~postautoportret22 lutego 2010 08:34

    W związku z tym, że jest kolejna notka, wnioskuję, że nie spaliłaś Wichrowego Wzgórza...gratuluję...przepraszam ale lecę czytać kolejną notkę..bom strasznie ciekaw... pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  16. Po całej serii piątkowych katastrof, jakoś się udało nic więcej nie napochać;)

    OdpowiedzUsuń