- Witaj staruszko! – ledwie włączyłam telefon, zadzwonił mój krakowski (z wyboru, nie urodzenia) Kuzyn.
- Jako szczęśliwa posiadaczka stuprocentowego VAT-u, informuję z radością, że jeszcze się nie sypię – wyszczerzyłam zęby, choć i tak mnie nie widział.
- No patrz, a ja już się zamartwiałem, że w tym wieku to się już pod kroplówką leży – ten to wie, jak się prawi komplementy..
- Nie tylko, że nie leżę, ale właśnie z kina wyszłam – odparowałam.
- Emeryci mają zniżki? – nawet nie próbował zamaskować złośliwości.
- A weszłam na zniżkę, weszłam. Żebyś wiedział – bo weszłam, taki mam pożytek z mojej szkoły językowej, a co. – Ale Ty chyba lekarza zmieniłeś. Jakoś pamięć Ci się poprawiła. Normalnie trafiłeś co do dnia – a masz złośliwcze, ja też potrafię.
- No dobra, przyznaję. Przypomnienie w telefonie w końcu ustawiłem po ostatnich wpadkach i alarm wyje.
- Na mnie wyje? Wow. Jestem z Ciebie dumna – powiedziałam całkiem serio.
- A to kino, to chociaż warto było? – bardzo zręcznie zmienił temat.
- Było… – I tu się rozpłynęłam nad filmem.
Bo naprawdę było warto. Lubię takie filmy, gdzie ciągle ci się wydaje, że już wiesz wszystko, a na końcu i tak będziesz zaskoczony. Długi był, ale wcale mi się nie dłużył, bo ciągle się coś działo. Choć nie. Ostatnie pół godziny troszkę się ciągnęło. Było bowiem coś co mnie rozpraszało. Ogromne okna z widokiem na plażę. A prawie cała akcja rozgrywała się w deszczową pogodę. Od tego spływającego po szybach deszczu, tego szumu wody, zachciało mi się sikać… Rany… Ale dałam radę:)
A tak na poważnie, co mnie jeszcze zachwyciło i to dosłownie? Piękne zdjęcia. Takie nieprzekoloryzowane, spokojne, naturalne. Przepraszam za brak precyzji. Nie jestem krytykiem filmowym i nie potrafię tego inaczej nazwać. Muzyka też mnie trochę zaintrygowała. Wcale się nie narzucała. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że komuś dzwoni telefon, a to była muzyka z filmu, delikatna, cicha, choć nadająca całości odpowiedni klimat. I tak sobie wtedy skojarzyłam „Dziecko Rosemary” – bardzo podobny klimat muzyczny. Widać Polański tak lubi.
Polecam. Jeżeli ktoś lubi ten gatunek filmu – nie rozczaruje się na pewno.
I tak w ogóle – udało się. Dzień się za chwilę kończy, a ja się naprawdę od rana uśmiecham. Mam nadzieję, że mi tak zostanie jakiś czas:)
Domniemywam, że telefon Krakusa związany był z jakąś ważną datą... Więc buziak wielki, zapewne urodzinowy! Zgadłam?
OdpowiedzUsuńI nie próbuj się smucić:-)),bo humor jest nam potrzebny na te wariacje losu.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadłaś:) Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńspróbuję:)
OdpowiedzUsuńto byłysmy na tym samym filmie:)kuzyna nie mamy tego samego
OdpowiedzUsuńEwutku, wszystkiego co dobre, miłe, piękne na ten nowy rok życia i wszystkie następne. Całuski, ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę było warto:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Buziaki:)
OdpowiedzUsuńno to super,że się udało:)))))
OdpowiedzUsuńSerdeczne życzenia, bądź szczęśliwa i radosna.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co nierealne i co sobie zamarzysz bo przecież marzenia nas przy życiu trzymają, od Czarnego Ptaka, który w rzeczywistości taki czarny nie jest, tylko sobie ponarzekać na rzeczywistość lubi :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNo, wiesz, Effka, uśmiechasz się po thrillerach i horrorach? Zamiast wpaść w przerażenie lub nastrój kontemplacyjny? No, to nie wiem, czy Polański by się ucieszył.
OdpowiedzUsuńBardzo subtelny sposób na przypomnienie kobiecie wieku.Lub ie Polańskiego właśnie za klimat jego filmów.I za muzykę.A Tobie wszystkiego najlepszego życzę i spełnienia marzeń też.
OdpowiedzUsuńo tak, aż jestem dumna sama z siebie:))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
OdpowiedzUsuńSprawić, by nierealne stało sie realnym... Oj tak:) Dziękuję Czarny Ptaku, choć w rzeczywistości wcale nie taki czarny;)
OdpowiedzUsuńPowiem więcej - podczas filmu też się uśmiechnęłam kilka razy, bo sceny były ku temu odpowiednie, hihi:)
OdpowiedzUsuńTo cały mój Kuzyn:) Dziękuję za życzenia:)
OdpowiedzUsuńJa, jak zwykle spóźniona, ale wszystkiego urodzinowo radosnego, Effciu! Swoją drogą, śmiać się nie ma co z przypominaczy, bo ja osobiście uważam, że to rzecz w telefonie nieodzowna i gdy telefon takowego nie ma, za nic go nie kupię.Właśnie się miałam pytać o wrażenia z filmu Polańskiego. Wczoraj też byliśmy w kinie i nawet nad tymże się zastanawialiśmy, jednak w końcu padło na 'Kołysankę' Machulskiego. Dla mnie bomba!
OdpowiedzUsuńNo tak w końcu Polański jest nietuzinkowym reżyserem...więc nie ma co się dziwić, że wszytko jest na miejscu... Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMoja pamięć też krótka i zawodna, przyznaję. I przypomnienia w telefonie niejednokrotnie niemal ratują mi życie:)
OdpowiedzUsuńA jednak znalazłam krytyczne opinie o tym filmie. Czyli jednak nie wszyscy są nim zachwyceni. I dziwne byłoby, gdyby było inaczej:)
OdpowiedzUsuńCiekawe dialogi prowadzisz ze swym kuzynem. Oj, to mi przypomniało, że mam zatelefonować do siostry. Na ostatnim filmie Polańskiego nie byłam, poczekam na film w telewizji, ale czytałam pochlebne wypowiedzi.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGdy będzie emitowany w telewizji, obejrzę go z przyjemnością po raz drugi:)
OdpowiedzUsuń