wtorek, 4 listopada 2008

4 listopada 2006r.


To było dwa lata temu. Pamiętam ten dzień, jakby to było dziś. Była straszna śnieżyca, mróz, lodowisko na drodze, bieganie w skarpetkach po Okęciu (bo do odprawy trzeba było zdjąć buty - względy bezpieczeństwa) i zamarznięte skrzydła samolotu, przez które opóźnił się start... Dziś za oknem słońce i wszystkie barwy jesieni, a w głowie wspomnienia tamtych niesamowitych dwóch tygodni...
Wykłady, warsztaty, dyskusje i spotkania. I góra notatek. Bo wszystko do wykorzystania w praktyce.
I, mimo zmęczenia całodziennymi zajęciami, wieczorne spacery po Jerozolimie. Wdychanie jej klimatu, rozkoszowanie się ciepłem w dzień i zakładanie swetrów i kurtek w zimne wieczory. I to zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością. No bo jak to? Droga Krzyżowa? Tutaj? Między straganami z rybami, różańcami, ubraniami, torbami, owocami a mięsem? Góra Oliwna? Hmm... Na niejednej twarzy było widać odrobinę rozczarowania i zdziwienia.
Był też czas na zwiedzenie innych miejsc: Betlejem, Nazaret, Masada itd. Wspomnienia i widoki, dzięki którym żadne Boże Narodzenie nie będzie już podobne do poprzednich, żadna Wielkanoc nie będzie przypominać tych co minęły. Od tamtej pory te święta są inne, pełniejsze, jakby bogatsze.
Zadziwiające było dla mnie to życie w kraju, w którym toczy się wojna. Wszędzie wojsko, policja, ochrona, bramki do wykrywania metali... Jakże szybko się do tego przyzwyczailiśmy...
Jutro jadę z moimi uczniami do Oświęcimia. To będzie ciężki dzień. Zwłaszcza dla tych młodych ludzi. Za każdym razem jestem pełna niepokoju. Miejsce to wywołuje bowiem tak wielkie emocje. Zderzenie rzeczywistości z wyobrażeniem tego miejsca jest często dla nich szokiem. I choć zawsze kilka dni przed wyjazdem uczniowie na języku polskim czytają fragmenty tzw. literatury obozowej, choć na historii i lekcji wychowawczej opowiadam o historii obozu, o tym czego się mogą spodziewać, co zobaczą, to i tak wszystko to jakby za mało. Często rozmawiam z nimi w trakcie pobytu w tym byłym obozie. Czasem są to bardzo trudne rozmowy, ale bardzo potrzebne zarazem. Takiej klęski człowieczeństwa nie można powtórzyć. Nie chciałabym znowu przyzwyczaić się do życia w kraju, w którym toczy się wojna...

2 komentarze:

  1. Effciu, zazdroszczę Ci wycieczki do Izraela. Jerozolimę znam najlepiej z filmu "Ben Hur". Nigdy tam nie byłam i już nie będę.W obozie oświęcimskim była więziona ciocia mojego męża. Gdy uwolniono obóz, ważyła 27 kilogramów. Doktor Mengele wstrzykiwał jej pod pachę fenol. Zdjęcie cioci Klary wisi w na ścianie w Oświęcimiu. Też omawiałam z uczniami ósmej klasy wiersz Tadeusza Różewicza "Warkoczyk"- płakałam razem z uczniami.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjazd do Izraela był największą niespodzianką, jaką mogłam sobie wyobrazić. I wróciłabym tam, jeżeli tylko byłaby ku temu okazja. A mam nadzieję, że będzie.Tegoroczny wyjazd do Oświęcimia na długo zostanie w mojej pamięci. Tym razem z powodu niekompetentnej przewodniczki. Cóż. Ludzie są tylko ludźmi...Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń