Przeczytałam to podczas mojego 10 –godzinnego oczekiwania na wylot. Dziś otworzyłam książkę i wzrok padł właśnie na te słowa. Może i spojrzenie za siebie jest sposobem, ale czasem tak trudno to zrobić.
„Strachy, które są przed tobą, nigdy nie wzbudzają takiego lęku jak te, które są za tobą (…). Wszystko zdaje się potwornie przerażające, kiedy znajduje się za twoimi plecami, a ty nie możesz tego zobaczyć. To dlatego zawsze lepiej jest się odwrócić i stanąć twarzą w twarz z tym, czego się boisz, bo wówczas bardzo często okazuje się, że to coś wcale nie jest groźne.”
Agatha Christie „Chleb olbrzyma”
Witaj Effko, widzę, że cytat nie z kryminału tej autorki. Owszem zawarła ona wiele ciekawych myśli również w kryminałach. W zasadzie w ogóle człowiek powinien unikać odbierania rzeczywistości w kategorii strachu.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDo samolotu nie wsiade,bo mam lek wysokosci a z tym co napisalas zgadzam sie ale tylko na twardym gruncie. Buziaczek.
OdpowiedzUsuńDzisiaj tak miałam ,kiedy szłam do córki skrótem przez las. Za mną szła jakaś bardzo wysoka dziwacznie wyglądająca kobieta. Przez moment przemknęła mnie myśl,że to facet w przebraniu . Uleczka
OdpowiedzUsuńZgadzam się podpisuję się pod tym rękami i nogami...ale co z tego gdy nawet ta wiedza nie mobilizuje mnie do postawienia kolejnego kroku...drepczę w miejscu... bla,bla,bla
OdpowiedzUsuńTak...jak nazwać to co nienazwane...:) Strach wielkie ma oczy i ja za nim nie przepadam. Czy potrafię stanąć z nim twarza w twarz - chyba jednak nadal uciekam. I nadal wątpię. A przecież trzeba wierzyć...Pozdrawiam cieplo, Iskierka*
OdpowiedzUsuńSama ze zdziwieniem stwierdziłam, że choć książka zdjęta z półki "kryminały" jest romansem.Strach niestety jest nieodłącznym towarzyszem naszej wędrówki po tym ziemskim padole i trudno się go czasem wyzbyć. Zwaszcza gdy wyobraźnia potęguje obrazy wytworzone w naszym umyśle...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa, choć czuję ścisk żołądka, wsiadam dzielnie. To jest właśnie moje przełamywanie strachów i stawanie z nimi oko w oko..Cieszę się, że Cię widzę:)) Buziaki i wiesz - będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię Uleczko:) Nie da się ukryć, że od jakiegoś czasu Cię "podglądam", choć się nie zebrałam jeszcze na odwagę, by cos napisać, a tu nagle taka niespodzianka - Uleczka u mnie:)Rzeczywiście, częściej chyba uciekamy przed własnymi strachami niż stawiamy im czoła. Wiem po sobie, że to trudne. I w końcu zaczynamy z nimi żyć w swoistej symbiozie. Podobno do wszystkiego można się przyzywyczaić...Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie to samo... Teoria swoją drogą, a praktyka swoją... Czasem trafiam na skrzyżowanie i wtedy jakoś się udaje... Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńPodziwiam ludzi, którzy potrafią stawić czoła własnym strachom. Do tego trzeba ogromnego samozapracia i silnej woli. A gdy jeszcze do tego dojdzie wyobraźnia, któa lubi platać nam figle... Oj, wtedy dopiero się dzieje:)Pozdrawiam gorąco i cieszę się z wizyty:))
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest! Może dlatego, że obiektywnie istnieje dla nas tylko przeszłość. Sympatyczny blog. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Ewulko! Co prawda rzadko oglądam się za siebie i raczej wypatruję raf na kursie, to jednak czasami irracjonalny moduł wbudowany w nasz umysł każe bać się tego, czego nie znamy. Ja również nie lubię siedzieć w knajpie plecami do wejścia (zwłaszcza jak jest ono niedaleko) choć jest to zachowanie nie związane z bezpośrednim zagrożeniem. Ale choć niewielu rzeczy się obawiam zawsze wolę to mieć przed sobą. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńHmm, może i racja, gdyby się człowiek nad tym mocniej zastanowił. Bo niby przyszłość jawi się dla nas jako coś tajemniczego i poprzez swoją tajemnicę ciut dla nas strasznego, jednak przyszłość ma w sobie jednocześnie coś obiecującego. Na tyle, byśmy jednak parli do przodu. Kiedy za to strachy są za nami, wiemy już, że są strachami. I fakt, że są już za nami sprawia, że chcemy je w przeszłości zostawić na zawsze. A tu czasem trzeba wrócić..
OdpowiedzUsuńEwciu, wiesz, że lubię Agathę i ten cytat który przedstawiłaś jest taki mądry. Nie tylko strachy, ale i problemy, te przeszłe i znane są łatwe, a to co przed nami takie niezrozumiałe i przerażające. Ale jak to powiedział Coelho "Nikomu nie wolno drżeć przed nieznanym, gdyż każdy jest w stanie zdobyć to, czego pragnie i to czego mu trzeba".
OdpowiedzUsuńI właśnie, gdy pisałam tego posta, pomyślałam o Tobie:)Racja,boimy się tego, czego nie znamy. I pozwól, że dodam jeszcze jeden cytat Coelho: "Kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenie."Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNiemal każda nowość, każda zmiana wzbudza we mnie jakiś rodzaj lęku. Nie lubię tego. Czasem jednak świadomie wywracam wszystko dookoła siebie do góry nogami - bo tego chcę, bo czuję, że czas najwyższy na jakieś zmiany. Zaś sprawdzanie, czy ten strach za moimi plecami jest naprawdę taki straszny - to już wymaga ode mnie większego samozaparcia. Ale czasem się odwracam:)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie lubię gdy ktoś mi stoi za plecami. Czuję się - delikatnie mówiąc, niekomfortowo. Jedynie na szkolnej stołówce siadałam zawsze tyłem do sali. Ale tu akurat miałam swoje powody:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo tak, przeszłość ma to do siebie, że już ją znamy i niewiele może nas zaskoczyć. Przyszłość zaś, owiana mgiełką tajemnicy lub naszymi o niej wyobrażeniami, może przynieść tyle zaskakujących rozwiązań..Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj Ewutku, wiadomo- strach ma wielkie oczy. Ale mam wrażenie,że nasze lęki i obawy w pewien sposób ściągają na nas pewne nieszczęścia czy też kłopoty. Tylko zupełnie nie wiem dlaczego. Miłego, :)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że w pewnym sensie "wykrakaliśmy" je sobie sami?...
OdpowiedzUsuńA jednak przeszłość może znowu pojawić się w przyszłości! Zapraszam do lektury eseju Przestrogi dla Polski na blogu Bracia Polscy? Czyż podobieństwa sytuacji nie są porażające? Pozdrawiam i życzyłabym sobie takiego entuzjazmu i podejścia dożycia, jakimi Ty z tego zielonego bloga emanujesz. Ja już chyba tak nie potrafię!
OdpowiedzUsuńCoś w stylu "historia kołem się toczy"? Zaglądnę i przeczytam:)Mój zielony blog nie zawsze był zielony, ale treści w nim zawsze były odbiciem moich myśli. Czasem ludzie mnie pytają, czemu jestem smutna - ale ja nie jestem. Może mam zamyśloną minę, może nie ma uśmiechu na moich ustach, ale gdy jestem smutna - wtedy to widać z daleka.Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńCoś podobnego napisał C.K. Norwid w wierszu "Fatum".Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOoo... Pędzę na poszukiwania.
OdpowiedzUsuń