czwartek, 20 sierpnia 2009

stan zaczytania


Zaczytałam się. Nie jest mi to stan obcy, jednak obce jest mi następstwo tego czasu. A raczej to, co wyprawiam podczas zaczytania. Wybucham niekontrolowanymi atakami śmiechu i właściwie dobrze, że ta książka dopiero teraz trafiła w moje ręce. Już widzę oczyma wyobraźni te zaciekawione spojrzenia z sąsiednich leżaków. A ja po prostu nie mogę się powstrzymać, by się nie śmiać na głos. Czy ja się kiedyś śmiałam na głos przy czytaniu jakiejkolwiek ksiązki? :) Polecam – Monika Szwaja „Gosposia prawie od wszystkiego”. Na półce co prawda czekają na rozwiązanie kolejne zagadki z morderstwem w tle, wprost stworzone dla Herkulesa Poirot, ale to jeszcze nie ich kolej. Jeszcze z dwa dni. Komputer i telewizor też dostały wolne. Tylko „Monka” nie odpuściłam w poniedziałek:) Zresztą ostatnio ciągle coś czytam, choć niekoniecznie się przy tym śmieję. Ale i tak nie mam za dużo czasu, żeby się zaczytać i zapomnieć o Bożym świecie, jak nie raz mi się zdarzało. Codzienne kilkugodzinne dyżury w ramach wakacyjnej akcji rodzinnej „baby – sitter dla Młodego i Młodej” powoli dobiegają końca. Trochę mi to pokrzyżowało plany na resztę wakacji, ale w obecnej sytuacji raczej nie było wyjścia. A że oboje to chodzące bomby ze spóźnionym zapłonem (ciekawe po kim to mają;) ), to emocji nie brakuje. No i zaczytanie się przy nich nie wchodzi w grę. Przy nich ćwiczy się refleks i zdobywa umiejętności typu „oczy dookoła głowy” czy „bycie równocześnie w dwóch miejscach naraz”…
Ostatnio dużo się dzieje. Dużo i szybko. Czasem nawet za dużo i za szybko. Ale na szczęście pozytywnie. I niech tak zostanie jak najdłużej. Już nawet odzyskałam połowę ze straconych kilogramów. Jeszcze z kilo i będzie dobrze. Tak, tak. Są tacy co w mgnieniu oka zyskują zbędne kilogramy i potem tygodniami walczą, by je stracić, a u mnie na odwrót. No cóż – często się zdarza, że niekoniecznie mamy to co byśmy chcieli mieć;) 
A – i popełniłam pismo do biura podróży. Bardzo grzeczne i oficjalne. Ale i tak ciekawe czy wywieszą mnie w bazie danych z dopiskiem „Tej pani nie obsługujemy” ? :)
Eee… Właśnie spojrzałam na zegar na monitorze… O tej porze to zazwyczaj biegam w panice po mieszkaniu bojąc się, że z niczym nie zdążę. A tu już jestem po śniadaniu, kawie, posta wysmarowałam i znajome blogi obskoczyłam, a dyżur saperski przy młodym pokoleniu zaczynam jak zawsze w samo południe… Czy to znaczy, że wakacje dobiegają końca, bo wyczerpały się moje zdolności spania bez opamiętania?...
A propos znajomych blogów. Beatris… Gdzie zniknęłaś?... :(



22 komentarze:

  1. Czytanie to fajne zajęcie. Tyle osób je uwielbia, ale z reguły w hierarchii ważności przegrywa ono ze sprzątaniem, praniem, zaopatrzeniem, no i telewizją. Wakacje za to to ten czas, gdy próbuje się nadrobić stracony w okresie pozaurlopowym pęd czytelniczy. No i oczywiście będąc emerytem można czytać i czytać. Bo wtedy wakacje są przez cały rok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten stan. Z biegiem lat przestałam jednak czytać, jak leci, co wpadnie w rękę, a zaczęłam wybierać. Przede wszystkim dobre opracowania historyczne, filozoficzne lub teozoficzne. Zwłaszcza te pierwsze uważam za szczególnie ważne dla zrozumienia miejsca, w którym jako społeczeństwo znaleźliśmy się. Do lat 90-tych Polska praktycznie nie miała solidnych badań historycznych, nie wydano też żadnej Historii Polski, którą możnaby uznać za względnie obiektywną. Teraz, wraz z Normanem Davisem i innymi polskimi historykami sytuacja zaczyna się powoli zmieniać. Wreszcie możemy poznać historię własnego narodu, jaką ona faktycznie była. Niektóre fakty są przy tym wstrząsające bo burzą utarte mity o Polakach, np: jako o narodzie tolerancyjnym. W sumie jednak dobra znajomość historii własnego kraju to znakomity oręż w walce ze wszystkimi, którzy manipulując faktami, starają się wepchnąć nas w kompleksy, odebrać ducha polskości, pogróżyć w depresji ...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ~postautoportret21 sierpnia 2009 13:10

    Hmm, ciekawe co skłoniło Cię to przeczytania całego bloga....jakby na to nie patrzeć jest trochę czytania... Przedzieranie się przez czyjeś emocje nie jest łatwe...to jak mała dżungla....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Może po prostu czasami dobrze jest popatrzeć na świat oczyma innych ludzi. Nie jesteśmy wszyscy tacy sami, ale dzięki blogom uczymy się wzajemnie od siebie, odkrywamy czego nam brakuje, co jeszcze można ulepszyć. W żadnym razie nie miałam intencji, aby wykazywać symaptycznej effce, że czytanie tchem, jak leci jest czymś złym i gorszym od czytania literatury historycznej. Wszystko jest ważne i każda sprawa pod słońcem ma swój czas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam stan zaczytania, moje garnki- raczej nie.Ale makaronową zapiekankę na gazie tylko raz zrobiłam.I jakie to było praktyczne-wyleciała go śmietnika razem z garnkiem, oszczędziłam na myciu.:)))Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytalam to...super ksiazka. Ostatnio i po raz ktorys czytam Misterium Leona Zawadzkiego i smieje sie do rozpuku za jego poczucie humoru w zawilosciach Astrologii. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Majeczko moja droga:) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znowu Cię widzę:)) Książka powędrowała teraz do Mamy. Mam nadzieję, że i ona się trochę pośmieje, ostatnio ma tak mało okazji do śmiechu.Trzymaj się kochana, zaraz biegnę do Ciebie zobaczyć co nowego:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Znam to:) Pierwszy raz w życiu zostałam zostawiona sam na sam z burakami na gazie. Oczywiscie padło święte i nieśmiertelne "Tylko nie zapomnij, bo się przypalą" i kolejne nieśmiertelne "przecież nie zapomnę" i... oczywiście tak się zaczytałam, że zapomniałam... Spaliło się wszystko, łącznie z garnkiem. Jeszcze niedawno zdarzało mi się przypalić pizze w piekarniku, ale na szczęście technika pomyślała o takich jak ja i teraz w piekarniku mam takie cuś co pika jak czas wyłączyć:)Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga Arianko, ależ ja nie odebrałam Twojego poprzedniego komentarza jako wyrzutu. Każdy czyta to co lubi. Są ksiązki, które uwielbiam i pewnie nie raz po nie sięgnę, są takie, po które nigdy ręki nie wyciągnę, bo autor mi nie odpowiada lub tematyka. I wreszcie jeżeli chodzi o czytanie blogów - czasem sięgam do archiwum znajomych blogów właśnie z tego powodu, o którym tak ładnie napisałaś - by popatrzeć na swiat z perspektywy drugiego człowieka. Dzięki temu mogę Go choć trochę poznać.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałam Cię trochę lepiej poznać. Ja po prostu taka ciekawska baba jestem:)Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie chcę się wypowiadać na temat solidności opracowań historycznych, bo niektóre tylko z nazwy takowymi są. Po ksiązki historyczne sięgam chętnie, ale wybieram je po bardzo dogłębnym zastanowieniu się. To po prostu moje zboczenie zawodowe... A co do badań nad historią naszego kraju - cóż, jeszcze duuuużo wody w Wiśle upłynie, zanim wszystkie archiwa zostaną odtajnione i będzie można z nich skorzystać na tyle, by napisać historię na nowo. A, że niestety nie każdy historyk potrafi dobrze przeprowadzić krytykę źródła, to pewnie i zamieszania będzie przy tym co nie miara. No i oburzenia z powodu podważania prawd dotychczas oczywistych, też nie da się uniknąć. Przyznaję, że po książki filozoficzne i teologiczne z własnej i nieprzymuszonej woli nie sięgam - to nie ten rodzaj literatury. Ale jak muszę, to przeczytam. Miłego dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja właśnie tylko przez wakacje nadarabiam zaległości czytelnicze. Przez najbliższy rok będę mieć nieco więcej czasu, więc może i więcej poczytam:) Ksiązki wprost pochłaniam. Kompletnie tracę przy tym poczucie czasu, czasem dopiero ssanie w żołądku przypomina mi, że chyba straciłam kontakt z rzeczywistością i czas zejść na ziemie...Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Ewulko! Ja choć staram się czytać książki "za jednym zamachem" to nie zawsze mi to wychodzi. Książki lekkie, łatwe i przyjemne czytam błyskawicznie, ale takie, które czytam z chęci przeczytania męczę partiami. Na dzień dzisiejszy mam zaczętych pięć i wszystkie oczywiście skończę, choć nie wiem w jakiej kolejności. Czytam kawałkami tę, która mi w danym momencie pasuje do nastroju. Najdłużej chyba zejdzie mi z poczciwą "Anną Kareniną". Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Evi,ja caly czas mysle o wyjezdzie,bo tu sie po prostu dusze. Ale juz niebawem nastapi zmiana. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Też czasem tak mam, że kilka ksiązek czeka w kolejce do doczytania. Jedna poczciwina już któryś rok i... nie mam do niej natchnienia jakoś. "Anna Karenina" mówisz? Hmmm... Pamiętam oburzenie jednej z koleżanek polonistek połączone z totalnym zaskoczeniem, jak kiedyś powiedziałam, że czytałam na plaży "Mistrza i Małgorzatę". Czyżbym się dopuściła jakiejś profanacji? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oby ta zamiana nastąpiła jak najszybciej! Trzymam kciuki:))

    OdpowiedzUsuń
  17. ~postautoportret22 sierpnia 2009 14:02

    No to dostałem wyczerpującą odpowiedź i to aż z dwóch źródeł. Zresztą głupio postąpiłem, bo zadając to pytanie, znałem już na nie odpowiedź. Sam robię podobnie. Czytam blogi innych by popatrzeć na świat ich oczyma. A może raczej by popatrzeć na inne światy. W pewnym sensie każdy z nas patrzy troszkę inaczej i odrobinę inaczej go odbiera... Często natrafiam na blogi tak diametralnie odbiegające od mojej rzeczywistości, że zastanawiam się czy aby na pewno ja i autor takiego bloga, mieszkamy na tej samej planecie... Dla tego by ustrzec się oceniania czegokolwiek czytam oglądając po prostu zupełnie inny świat, wtedy łatwiej mi przyjąć tak diametralnie różną perspektywę.

    OdpowiedzUsuń
  18. ~postautoportret22 sierpnia 2009 14:07

    Wiesz jak to mówią... : "Ciekawość to pierwszy stopień do ....(piekła?), otóż nie do -Wiedzy i poznania... Pozdrawiam bardzo serdecznie... I zastanawiam się z którego okna widać "Czantorie". Gdyż ja miałem kiedyś takie miejsce w życiu, z którego okna można było zobaczyć "Szyndzielnię". Mój wiedźmiński nos mówi mi, że góra jest w Ustroniu... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Moja ukochana (nie ślubna - ukochana) leżąc na porodówce czytała "Akwarium" Suworowa. Jedna z pań leżących obok zagaiła: "O! Widzę, że lubi pani rybki! Nie mogli dać jakiejś ładnej na okładkę?" A Bułhakowa mogę czytać w każdych okolicznościach. Tak się dziwnie ostatnio złożyło, że literatura rosyjska nie cieszy się u nas popularnością (o współczesnej nie wspomnę). :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Masz bardzo dobry wiedźmiński nos. Czantoria jest w Ustroniu a Szyndzielnia w Bielsku. I patrząc w linii prostej z mojego balkonu, to chyba jednak to Szyndzielnia... I mój mądry Brat też tak twierdzi cały czas. Chyba pomoroczność jasna od tych kwiatków mnie dopadła... No to teraz będę szukać co to za góra piękna mi zwiastuje zmianę pogody, lepiej niż niejedna prognoza...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Ach, i ja wreszcie odzyskałam zdolność zaczytania się, bo już mnie powoli przerażało, że zaczytać się nie umiem, a jedyne, co mnie wciąga, to granie w Transporta Tycoona. Teraz jednak otworzyłam już trzecią książkę od czasu napisania ostatniej notki i jest mi z tym tak błogo.. :-))

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam ten stan błogości:) Ostatnio wolę się zwinąć w kłebek z ksiązką w ręku, niż z pilotem od telewizora... :)

    OdpowiedzUsuń