poniedziałek, 31 sierpnia 2009

koniec, albo początek - jak kto woli:)


Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.
- Rety! Chodnik rozwalają! Wody nie będzie!
No bo że ciepłej wody nie ma prawie co drugi dzień, to już się człowiek przyzwyczaił, ale dziś musi być! Między ludzi trzeba iść. Odsiedzieć swoje na konferencji… Grzanie wody w garnkach opanowałam do perfekcji, ale co jak zakręcą wodę na amen??
Biegnę do łazienki, odkręcam kran… Leci! Uff… To co się tak tłuką? Jeszcze siódmej nie ma… (sama nie wierzę w to co piszę – ja, przed siódmą na nogach…)
No i zastygłam z ręką na klamce okna. W polu widzenia pojawiły się dwa wielbłądy. Za chwilę dołączyły do nich dwa kolejne… Policzyłam jeszcze raz. Zgadza się. Cztery. Wielbłądy w dodatku. No tak, cyrk przyjechał. Namiot rozkładają i dlatego ten hałas…
Wróciłam do łóżka. Jeszcze chwilka…
Chwila oczywiście trwała dłużej niż powinna. Ale na ciepłą wodę się załapałam. Godzinę później usłyszałam tylko groźne syczenie w kranie …
I jeszcze Mama wpadła na kawę, a dzieciarnia z okrzykami radości wpatrywała się w garbate stworzenia cierpliwie przeżuwające jedzoną trawę.  
No i przeżyłam 4 godziny siedzenia na konferencji, choć nie wiem po co tam byłam potrzebna. Ewidentnie ktoś chciał pokazać, że tu rządzi… Posłuchałam, pokiwałam głową ciesząc się w duchu, że cały ten cyrk mnie minie szerokim łukiem, podpisałam się na liście, a na koniec koleżanki siedzące obok stwierdziły, że będzie im brakować na konferencjach moich złośliwych komentarzy… Wyrobiłam się przez te wszystkie lata? ;)
No ale teraz już nie ma zmiłuj. Trzeba opracować plan działania. Choć wiem od czego zacznę. Okna. Chyba czas je umyć. Zwłaszcza po dzisiejszym najeździe Hunów … Oczywiście pod warunkiem, że mi znowu nie zakręcą ciepłej wody:)



20 komentarzy:

  1. Gdy zamieszkałam w mojej obecnej miejscowości, brak wody był normalką, na dodatek nie wolno było podlewać kwiatów na rabatkach pod karą mandatu. Oprócz tego z kranów leciała żółta woda. Nie trzeba było do wrzątku wlewać esencji, bo wyglądał tak, jakby był herbatą.Na szczęście już od dawna nie ma tych problemów, ale i tak nie napiłabym się kranówki.Współczuję Ci tych nasiadówek i cieszę się, że to już za mną.Pozdrawiam wieczorowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. A pani w administracji stwierdziła, że nawet nie wiedziała, że wody nie ma.. I to tak często... Rozmawiałam z sąsiadką z bloku obok i kilka dni temu usłyszała ona tę samą odpowiedź na podobnie zadane pytanie, czyli czemu tak często nie ma u nas wody. Czyli najlepiej udawac, że się nic nie wie...

    OdpowiedzUsuń
  3. u nas zawsze w gazecie piszą,kiedy nie będzie prądu,a jak ni ma prądu nie ma ciepłej wody...bo piec się nie włączy..wtedy też grzeję jak wariatka,bo włosy itd,zbieram w takim wielkim garze i nawet Młodsza opanowała sztukę umycia się w takiej ilości wody:))))jakbym zobaczyła przez okno wielbłąda..to chyba bym zwątpiła..i poszła do lekarza:)))))no ale ja w nocy widziałam czerwony traktor z odkurzaczem.....ja powoli też zaczynam złośliwości uskuteczniać na radach,bo mną telepie na głupotę i brak poszanowania czasu,znaczy bicie piany o!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też znam ten ból... Albo nie ma wody, albo prądu. A wtedy automatycznie woda znika... A czemu ostatnia konferencja? Zmiana pracy, czy emeryturka?

    OdpowiedzUsuń
  5. XXI wiek a dalej człowiek ( czytaj kobieta) musi sobie radzić.Pamiętam jak koleżanka prasowała dzieciom ubrania (1 września) żelazkiem stawianym na gazie bo prądu nie było.....Wielbłądy mnie rozbawiły!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zestawienie: brak prądu=brak wody, znam jedynie z greckich warunków. U mnie wszystko funkcjonuje niezależnie od siebie na szczęście. Ale niestety nikt nigdy nie wie co wyłączą. Ot, taki sobie Grajdołek na mapie świata....Wielbłądy już mnie nie dziwią. Od czasu gdy razu pewnego obudziło mnie ryczenie osła za oknem. Teraz jak widzę jakieś egozytczne zwierzę za oknem, to najpierw upewniam się, że nie śpię, a potem szukam namiotów cyrkowych... W Grajdołkach tak już jest:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, do emerytury muszę przepracować niemal drugie tyle co żyję:) Odpoczywam w tym roku na urlopie zdrowotnym. Może to będzie sposób, żeby się stęsknic za pracą? :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też sobie wmawiam, że jest XXI wiek, choć mam wrażenie, że to ciągle XIX...Dziś już nie ma wielbłądów... Pojechały...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewutku, nie wiem, czy to Cię pocieszy, ale u mnie (od dziś) przez 2 tygodnie to gazu nie będzie. Ciepła woda + prąd pewnie tak. No oczywiście z tym prądem to tylko wtedy będzie OK, jesli wszyscy lokatorzy na raz nie włączą kuchenek elektrycznych. Bo nasze bloki, gdy budowali, to w ramach oszczędności jakis debil wymyslił,żeby je okablować przewodami aluminiowymi. Efekt- całe osiedle jest zagrożone pożarami, bo to aluminium kruszy się i zwiera. Ale ludzie nie chcą nowej instalacji, miedzianej, bo będzie musiała "iść wierzchem", w tunelikach plastikowych i to będzie psuło estetykę naszych rezydencji. No jasne, lepiej żeby sie paliły i ciągle były awarie.A dlaczego Cię naczalstwo na tę konferencje zawezwało? Czy po to,żebys im pomachała na rączką, bo idziesz na roczny urlop?Pogłupieli, czy jak?Ściskam, :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomachałam im dzisiaj, bo trzeba było przekazać sztanadar we właściwe ręce, nauczyć co, kiedy i jak, dzieciakom podzękować no i... kawkę w spokoju wypić:) I teraz to ja jak bezrobotna jestem, hihi:) Ale dam radę. W koncu zajmowanie się sobą też jest odpowiedzialnym zajęciem, prawda? :)Z tym gazem to niezbyt miło brzmi... Trzeba będzie się jakoś przyzwyczaić...Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Woda wodą a u mnie właśnie panowie od remontów kończą ostatnie poprawki (mam nadzieję) a i tak jeszcze trochę przede mną. Bo to, że ściany pomalowane to jedno a to żeby juz wszystko stało i grało na właściwych miejscach to zupełnie inna para bamboszy :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. To macie przechlapane...na sucho.Spokojnej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale jak już wszystkko będzie stało i grało - to dopiero będzie frajda:)Miłego ustawiania:)

    OdpowiedzUsuń
  14. postautoportret2 września 2009 23:37

    Mnie się podoba jako początek...nawet nie chcę myśleć co może przynieść tydzień po takim poniedziałku....brrr... najazdy Hunów czy przemarsz wojsk Radzieckich to barbarzyństwo, szczególnie przed 7.00 rano....

    OdpowiedzUsuń
  15. Effciu, a Ty jak pamiętam na urlop zdrowotny się wybierałaś, to po co na konferencję poszłaś? Przecież planowano tam nowy rok szkolny. W Twojej szkole nadgorliwie się wszystkie przepisy spostrzega. A ja mimo, że na emeryturze dostałam kilka godzin, ale w szkole zaocznej, którą bardzo lubię, choć realizacja tam programu historii od starożytności do współczesności, w czasie 36 godzin jest trudna, ale jaka ekscytująca. Na każdych zajęciach zastanawiam się " Zdążę, czy nie zdążę, szybko wypowiedzieć to co zaplanowałam?"

    OdpowiedzUsuń
  16. 7 rano to dla mnie zawsze był środek nocy... I chyba tak już zostanie. Jedynie na wszelkich wyjazdach jestem jak skowronek - wszyscy jeszcze śpią, a ja się już wiercę na łóżku.. Najazdy Hunów już mi na szczęście nie grożą - barbarzyńcy poszli do szkoły:) Nooo... Chyba, że Mama wpadnie na pomysł wypicia porannej kawy w moim towarzystwie i wtedy skoro świt, czyli koło 8, w słuchawce rozlegnie się przymilne "Córcia? Obudziłam cie?..." :))Pozdrawiam wieczorowo:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo ładnie to nazwałaś - nadgorliwie interpretowane:) Ja też nie wiem po co tam byłam potrzebna, ale poszłam jak kazali... A teraz dłuuuugo mnie tam nie zobaczą - chyba, że na dzień nauczyciela. O ile zaproszą:) nie mam pojęcia jak będzie wyglądał mój powrót do szkoły, ale na razie o tym nie myślę. W końcu przede mną jeszcze całe 363 dni wakacji:)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Czry godziny? O raju, istnieją gdzieś dyrekcje, które lubią nasiadówki bardziej niż nasza! Choć z drugiej strony.. my już radziliśmy 21 sierpnia. Po raz pierwszy. Za drugim razem był spokój, za trzecim zapowiedziała, żeby sobie czwartków na inne rzeczy nie rezerwować, bo będzie to dzień nasiadówkowy..

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaproszą na pewno i będziesz się wtedy wspaniale bawić.

    OdpowiedzUsuń
  20. A czy to zgodne z przepisami tyle radzić? Chyba, nie chcę Cie buntować, że dyrekcja nie umie zarządzać i źle przygotowuje rady !

    OdpowiedzUsuń